Jeśli spadać to tylko z wysokiego konia. Uczyłam się ładnie, czytałam i czytałam (fakt, że nie zdążyłam przebrnąć przez wszystko, ale 90% miałam zrobione). Przejrzałam obowiązujące schematy, obczaiłam pytania z zeszłych lat, nagryzmoliłam nawet odręczne notatki. Wyspałam się i zjadłam pożywne śniadanie. Nastawiłam pozytywnie do tego co mnie czekać miało i wybiegłam z domu z uśmiechem od ucha do ucha.
Przybyłam na miejsce. Przywitałam się ze znajomymi. Poczekałam aż 'pani wpuszczająca' wywoła moje nazwisko i weszłam do sali. Ja nie wiem - ileż trzeba mieć pecha by trafić na samiuśki początek drugiego rzędu na wprost pilnującego asystenta. Ponoć córeczki tatusia mają szczęście w życiu, ale chyba sesji to nie dotyczy. Zauważyłam, że z każdym kolejnym egzaminem siedzę coraz niżej, mimo niezmieniającej się zasady rozmieszczenia według nazwisk (cwani współstudenci udają, że ich nie ma by wejść jak najpóźniej i siedzieć najdalej jak się da). Nic to - myślę sobie, że uczciwość zawsze popłaca.
Bla, bla, bla, główny nadzorujący się przywitał, przypomniał, że fajnie by było gdybyśmy się podpisali, uprzedził, że jest 6 wersji testu (słownie sześć) z wymieszaną kolejnością odpowiedzi i zanotował czas rozpoczęcia pracy.
Otworzyłam pierwszą stronę i szybko przeleciałam ją wzrokiem. Mina mi lekko zrzedła. Zerknęłam na kolejną i kolejną, i zmarszczyłam czoło. No nie jest kolorowo - przemknęło mi przez głowę. Czasu mało, pytań wiele, intensywnie myśleć trzeba. Im dalej w las tym było mi mniej wesoło. Albo się nie nauczyłam, albo faktycznie w obecnym roku wzrósł poziom trudności.
Ponieważ po wyjściu z sali humor miałam lekko zwalony, a moje nastawienie do świata ograniczało się do zbolałego wyrazu twarzy postanowiłam wdrożyć postępowanie naprawcze. Shopping that is! Nic tak nie wprawia w dobry nastrój jak nowa kiecka, c'nie? (I ciastko czekoladowe! Ale z kalorycznej bomby zrezygnowałam, bo by mnie wyrzuty sumienia dobiły. :P)
Także obecnie w miarę zadowolona z życia. Przynajmniej do czasu wyników, które najwcześniej mają być w przyszłym tygodniu (z naciskiem na słowo najwcześniej).
PS. Ebe chyba wracaliśmy jednym autobusem. ;D
i dlaczego mam się denerwować aż tydzień??????
OdpowiedzUsuńbooo jestem za ciemna by mieć w chwili obecnej pewność, że zdam ;D
Usuńsorrki bardzo :P
Czy chociaż Ty możesz nie sprawiać mi kłopotu emocjonalnego ?
Usuńno!
już będę grzeczna ;>
Usuńno!
będzie dobrze... zobaczysz! zresztą uczyłaś się... no i przyznać muszę, że Twoje pojęcie nauki i tak znacząco różni się od tego, jakie prezentują moi uczniowie.
OdpowiedzUsuń- jedynka? ale czemu? przecież uczyłem się dziś cały ranek... [na 8 mieli do szkoły!] ;)
trzymając kciuki, ściskam...
Dziękuję za dodanie otuchy! :)
UsuńBy zburzyć mój 'prawie idealny naukowy wizerunek' (lol;) nadmienię, iż w LO czasami wystarczyła mi długa przerwa by wkuć coś na polski :P Z ingliszem już tak łatwo nie było - wymagał dodatkowej 10minutówki xD
Bo w nocy przed egzaminem do mózgu wchodzą złośliwe chochliki i dokładnie czyszczą obszar odpowiedzialny za pamięć. ;)
OdpowiedzUsuńbrzmi logicznie ;) w sumie nawet bardzo przekonująco :P
Usuńa co to za egzamin? (może napisałaś, tylko ja jestem dzisiaj trochę jakby drugiej świeżości, więc może przegapiłam)
OdpowiedzUsuńobrazek mi się ultra podoba :D
trzymam kciukasy za wyniki :)
dzięks :P
Usuńanestezja, trochę trudnawo było, ale może na fuksie się to pchnie ;)
a przynajmniej dobra impra była? ;D
Jaa Ci powiadam, że zdasz :D Zobaczysz ;)
OdpowiedzUsuńufam, że spełnią się Twoje słowa :P
Usuń