when there's no freaking cardiac output!

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

ajjj

Jeśli spadać to tylko z wysokiego konia. Uczyłam się ładnie, czytałam i czytałam (fakt, że nie zdążyłam  przebrnąć przez wszystko, ale 90% miałam zrobione). Przejrzałam obowiązujące schematy, obczaiłam pytania z zeszłych lat, nagryzmoliłam nawet odręczne notatki. Wyspałam się i zjadłam pożywne śniadanie. Nastawiłam pozytywnie do tego co mnie czekać miało i wybiegłam z domu z uśmiechem od ucha do ucha. 

Przybyłam na miejsce. Przywitałam się ze znajomymi. Poczekałam aż 'pani wpuszczająca' wywoła moje nazwisko i weszłam do sali. Ja nie wiem - ileż trzeba mieć pecha by trafić na samiuśki początek drugiego rzędu na wprost pilnującego asystenta. Ponoć córeczki tatusia mają szczęście w życiu, ale chyba sesji to nie dotyczy. Zauważyłam, że z każdym kolejnym egzaminem siedzę coraz niżej, mimo niezmieniającej się zasady rozmieszczenia według nazwisk (cwani współstudenci udają, że ich nie ma by wejść jak najpóźniej i siedzieć najdalej jak się da). Nic to - myślę sobie, że uczciwość zawsze popłaca. 

Bla, bla, bla, główny nadzorujący się przywitał, przypomniał, że fajnie by było gdybyśmy się podpisali, uprzedził, że jest 6 wersji testu (słownie sześć) z wymieszaną kolejnością odpowiedzi i zanotował czas rozpoczęcia pracy. 

Otworzyłam pierwszą stronę i szybko przeleciałam ją wzrokiem. Mina mi lekko zrzedła. Zerknęłam na kolejną i kolejną, i zmarszczyłam czoło. No nie jest kolorowo - przemknęło mi przez głowę. Czasu mało, pytań wiele, intensywnie myśleć trzeba. Im dalej w las tym było mi mniej wesoło. Albo się nie nauczyłam, albo faktycznie w obecnym roku wzrósł poziom trudności. 

Ponieważ po wyjściu z sali humor miałam lekko zwalony, a moje nastawienie do świata ograniczało się do zbolałego wyrazu twarzy postanowiłam wdrożyć postępowanie naprawcze. Shopping that is! Nic tak nie wprawia w dobry nastrój jak nowa kiecka, c'nie? (I ciastko czekoladowe! Ale z kalorycznej bomby zrezygnowałam, bo by mnie wyrzuty sumienia dobiły. :P)

Także obecnie w miarę zadowolona z życia. Przynajmniej do czasu wyników, które najwcześniej mają być w przyszłym tygodniu (z naciskiem na słowo najwcześniej). 



PS. Ebe chyba wracaliśmy jednym autobusem. ;D

12 komentarzy:

  1. i dlaczego mam się denerwować aż tydzień??????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. booo jestem za ciemna by mieć w chwili obecnej pewność, że zdam ;D

      sorrki bardzo :P

      Usuń
    2. Czy chociaż Ty możesz nie sprawiać mi kłopotu emocjonalnego ?
      no!

      Usuń
    3. już będę grzeczna ;>
      no!

      Usuń
  2. będzie dobrze... zobaczysz! zresztą uczyłaś się... no i przyznać muszę, że Twoje pojęcie nauki i tak znacząco różni się od tego, jakie prezentują moi uczniowie.
    - jedynka? ale czemu? przecież uczyłem się dziś cały ranek... [na 8 mieli do szkoły!] ;)

    trzymając kciuki, ściskam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dodanie otuchy! :)

      By zburzyć mój 'prawie idealny naukowy wizerunek' (lol;) nadmienię, iż w LO czasami wystarczyła mi długa przerwa by wkuć coś na polski :P Z ingliszem już tak łatwo nie było - wymagał dodatkowej 10minutówki xD

      Usuń
  3. Bo w nocy przed egzaminem do mózgu wchodzą złośliwe chochliki i dokładnie czyszczą obszar odpowiedzialny za pamięć. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. brzmi logicznie ;) w sumie nawet bardzo przekonująco :P

      Usuń
  4. a co to za egzamin? (może napisałaś, tylko ja jestem dzisiaj trochę jakby drugiej świeżości, więc może przegapiłam)
    obrazek mi się ultra podoba :D
    trzymam kciukasy za wyniki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięks :P

      anestezja, trochę trudnawo było, ale może na fuksie się to pchnie ;)

      a przynajmniej dobra impra była? ;D

      Usuń
  5. Jaa Ci powiadam, że zdasz :D Zobaczysz ;)

    OdpowiedzUsuń