when there's no freaking cardiac output!

czwartek, 22 grudnia 2016

buuu

Chłopak przyjęty do oddziału z powodu obustronnego zapalenia płuc. Przeleczony antybiotykiem przez lekarza rodzinnego, potwornie kaszlący, osłabiony, wysoko gorączkujący, ogólnie kiepski. Rodzinny zrobił mu ambulatoryjnie fotkę klatki, obrazek go przeraził i w konsekwencji wysmarował mu skierowanie do szpitala. I chwała mu za to! (ps. jeden z uważniejszych i porządniejszych rodzinnych jakich znam z rejonu). 

Gość na dzień dobry dostał mieszankę dwóch antybiotyków w żyłę, leki p/gorączkowe, inhalacje, sterydy i coś tam jeszcze. W drugiej dobie było lepiej, w trzeciej można było z nim pogadać, bo zaczęł odzyskiwać siły. Okazało się, że w miesiąc schudł 10kg, bo niby z tego kaszlu i gorączki nic nie jadł i samo poleciało. Po dopytaniu wyszło na jaw, że od pewnego czasu czuje się słabszy. Zainteresowałam się chłopczykiem (dyżuruje jako lekarz zewnętrzny, więc skokowo obserwowałam jego losy), wzięłam kliszę rtg pod światło i zaczęłam się gapić. Na zdjęciu widać było drobne okrągłe cienie... Poleciałam do szefa spytać go czy ktoś to wyczaił przede mną, gdyż takie rewelacje nigdy nie wróżą niczego dobrego. Zauważyli. Pacjent miał już w tamtym momencie umówioną tomografię płuc, wszystko szło błyskawicznie. W międzyczasie chory się spsuł, duszność i gorączka nawróciły, parametry zapalne wyskoczyły w górę, kaszel stał się niewiarygodnie uciążliwy. Dołączyły się bóle brzucha, nudności i zaparcie stolca.

Na kolejnym dyżurze dowiedziałam się, że TK zostało rozszerzone na brzuch i miednicę. Znaleźli mu guza w płucu, przerzuty w drugim płucu i jakby tego było mało to jeszcze w trzustce, i nadnerczach. Wysłali go na bronchoskopię z pobraniem materiału do badania histopatologicznego. Po drodze przetoczyli krew, bo wpadł w mocną anemię. 

Chłopak na razie nic nie wie, poinformowano jedynie matkę, bo ktoś musiał wiedzieć na czym stoi. Czekamy do ostatecznych wyników hist-patu by przedstawić mu w miarę najłagodniej i najrzetelniej obraz jego sytuacji. To będzie bardzo bardzo bardzo trudna rozmowa. No bo jak powiedzieć komuś, że umiera i de facto leczenia nie ma? Gość ma niecałe 20 lat i to są prawdopodobnie jego ostatnie święta w życiu... :( 

Do tej pory nie jestem w stanie tego przetrawić... 

Paradoksalnie potrafię pracować z ludźmi w opiece hospicyjnej, czuje się tam bardzo swobodnie, ale jeszcze nie nauczyłam się tak do końca jak radzić sobie z młodymi osobami poza paliacją, którzy są na starcie dorosłego życia i którym nagle wali się cały świat. 

7 komentarzy:

  1. Zdziwisz się, ale takie młode osoby są silne i paradoksalnie to nie muszą być ostatnie święta. Czasem potrzeba tej diagnozy, żeby nie pożegnać się z tym światem. Teraz wiadomo z czym jest do czynienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja zgola mam odmienne doswiadczenia. Deeskalacja terapii u 90 latka - zatrzymanie dobutaminy, NA, ACTH i selenazy na dotychczasowym poziomie, podawanie parenteralnego jak wczesniej - diagnoza pierwotna - peritonitis carcinosa, guz pierwotny to ca. ovarii... i trzy tygodnie horroru na BIPAPIE zanim byla w koncu PEA.

    Mlode osoby szly bardzo szybko na druga strone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiscie 90 latki, z rozpedu napisalem.

      Usuń
    2. Mam takie wrażenie, że teraz jest coraz więcej młodych dorosłych ze źle rokującym neo :/

      Usuń
    3. Ostatnio u 22 latki piekny rak nosogardla - chrypka wprawdzie byla od miesiecy ale przejdzie. Z histpatu - low grade...

      Paliacja byla w planie. Pani jednak wziela 15 gramow pentobarbitalu sodowego z firmy www.exit.ch

      Usuń