Ciut z opóźnieniem, ale musiałam trochę odespać - proste, nie? ;)
Genialny metek z genialnymi ludźmi w genialnej atmosferze! Wybawiłam się za wszystkie czasy, wytańczyłam się, że ho ho (ściślej mówiąc nadrobiłam cały post), rozluźniłam się totalnie i jestem happy. Dziesięciocentymetrowe szpilki mnie nie zawiodły. Nie zabiłam się w nich (a tego bałam się najbardziej), nie mam odcisków ani pęcherzy, nie połamałam sobie swoich pożal się Boże kończyn dolnych - pełen sukces. :)
DJ, a w zasadzie dwóch DJ'ów nie dało plamy, kawałki były nawet nawet, sztuczny dym był (a jakże!), migające światełka krążyły po tańczących jakby miały adhd - jednym słowem był czad! Nieśmiertelna szalona sprawiła, że niemal wszyscy wylegli na parkiet. Zbiorówka utrzymała się również podczas nieco nowocześniejszych hitów w stylu weekendu tudzież gangnamu. Erjota - było nawet kuduro!
DJ, a w zasadzie dwóch DJ'ów nie dało plamy, kawałki były nawet nawet, sztuczny dym był (a jakże!), migające światełka krążyły po tańczących jakby miały adhd - jednym słowem był czad! Nieśmiertelna szalona sprawiła, że niemal wszyscy wylegli na parkiet. Zbiorówka utrzymała się również podczas nieco nowocześniejszych hitów w stylu weekendu tudzież gangnamu. Erjota - było nawet kuduro!
Jedynie jedzenie jak na cenę całej imprezy nie stanęło na wysokości zadania. Obsługa owszem - była bez zarzutu. Kelnerzy latali między stolikami, pilnowali by niczego nie brakowało i na bieżąco uzupełniali straty. Ale jakość dań głównych była taka sobie. I nawet nie będę się czepiać ilości, gdyż wiadomo, że co za dużo to niezdrowo, i gdybyśmy wpakowali w siebie porcje w rozmiarze xxl to byśmy się od stołu nie ruszyli (ewentualnie byśmy się toczyli po parkiecie). Tylko, że oprócz kurczaka, który był idealnie doprawiony i podany, cała reszta przynajmniej moich oczekiwań nie spełniła. Jednak nie poszłam tam przecież by nacieszyć podniebienie tylko by się świetnie bawić, więc narzekać nie będę. ^^
Podsumowując - było mega! Idę odsypiać dalej! :)))
Ja chyba za często bywam na imprezach, by móc tak bardzo cieszyć się z każdej z nich osobno tak jak ty. ;)
OdpowiedzUsuńTu nie chodzi o częstotliwość. :) Bardziej o to, że był to nasz ostatni oficjalny wspólny bal i że było fantastycznie, dlatego warto było o nim wspomnieć. :)
Usuńbo to i szczęście trzeba posiadać .Ja na pewnej imprezie ą i ę posiadałam szpilki i nowina to nie jest .Ale w momencie gdy je zdjęłam i na równym stanęłam , noga mi się dziwnie wykręciła i kostki mieszczące się w stopie połamałam - 6 tygodni gipsiary
Usuńpozdrawiam słonecznie , mimo ze od śniegu ciągnie zimnem
uuu... peszek jak nic :/
Usuńteż pozdrawiam cieplutko, bo u mnie dziś wyjątkowo śniegiem nie ciągnie :P
och te bale... :D
OdpowiedzUsuńej, no prywatna wycieczka do Rafała?! Wtf, że on ma wszędzie takie powodzenie, no...
przecież to facet o przecudnej urodzie jest! :P
Usuń