Ugrzęzłam w ginekologicznym marazmie. Jestem tym wielce niepocieszona i odczuwam związany z tym dyskomfort. Zasypiam, gdy tylko otworzę jakąkolwiek stronę w podręczniku, także generalnie jest źle. Nie pomaga kawa, yerba, guarana, zapuszkowane energetyki ani nawet autosugestia - mój poziom oporności wydaje się, iż sięgnął zenitu. Nie pamiętam, kiedy tak bardzo mi się nie chciało... No dobra - ściemniam. Przeważnie mi się nie chce, lecz już dawno nie osiągało to takiego natężenia jak w chwili obecnej. I jeszcze w dodatku mam zajęcia od rana do nocy (czytaj od 8:00 do 20:00 z przerwą na obiad na mieście), i po powrocie marze tylko o tym by się przykryć kołderką, i odpłynąć hen daleko w celu doznania świętego spokoju.
Mogłabym się w sumie obudzić na rozdaniu dyplomów, bo już mi bokiem wychodzi te sześć lat. Ale jeszcze tylko 3,5 miesiąca, jeszcze tylko 102 dni and it's over!
Heh... Trzeba będzie ścisnąć poślady i dzielnie (mężnie?) to przetrwać, ponieważ nie takich rzeczy człowiek w życiu doświadczał. Prawda? (niech ktoś mi przytaknie!) Na moim studenckim horyzoncie majaczą w oddali jeszcze nudniejsze egzaminy, więc zgodnie z zasadą porodówkowej współpracy będę przeć gineksy, gdy tylko przyjdzie silniejszy skurcz (to tak w ramach samopomocy psychicznej;). A skurcz właśnie nadchodzi pod postacią egzaminu praktycznego, który praktyczny jest tylko z nazwy, gdyż tam gdzie przyszło mi zdawać będą mnie maglować ustnie z całości szeroko pojętej.
Hehe, tak między nami to nie jestem zainteresowana doświadczaniem przedłużonej przyjemności obcowania z tym przefantastycznym przedmiotem, dlatego prewencyjnie chyba zajrzę dziś do książki. Albo jutro. Taaak, zdecydowanie jutro :P
Cytując za demotywatorami:
takiego farta ma plemnik, któremu udało się zapłodnić komórkę jajową.
Tak! (przytaknęłam;))
OdpowiedzUsuńPowodzenia więc życzę na praktycznym ;D
dziękuję!
Usuńwsparcie się przyda! :)
Ja też przytakuję! --> TAK! :)
OdpowiedzUsuńwiadomo, że co kto lubi, jedni młodych, inni starych, a jeszcze inni martwych - ale ginekologia jakoś wyjątkowo mnie nie ciągnie, żeby nie powiedzieć dosadniej :)
mnie gineksy odepchnęły po tym jak musiałam włożyć rękę po nadgarstek żeby cokolwiek móc wymacać... powiedziałam sobie wtedy "nigdy więcej" ;D
Usuńyhm, yhm, kolejny taki horror edukacyjny będzie przy laryngach :>
oj biedna, ale znam to bo jestem na podobny etapie edukacji i też ledwo żyje, a sen od 2 do 6, tak więc życzę jedynie powodzenia i łączę się w bólu
OdpowiedzUsuńmiejmy więc nadzieję, iż ciężkie czasy szybko przeminą i znów będzie można na spokojnie sobie pożyć ;)
UsuńPomyśl, że to jeden z ostatnich egzaminów i już więcej tego shitu nie będzie (no może na lepie i na stażu :P). Mnie ta myśl trzymała jak miałem psychiatrię :]
OdpowiedzUsuńPowtarzam to sobie jak mantrę! ;D
UsuńTrzeba być twardym nie mientkim
OdpowiedzUsuńDasz rade - trzymma kciuki
Fajnyy gif
trzymaj, trzymaj! tylko mocno :P
UsuńA w jakiej dziedzinie planujesz karierę po studiach?
OdpowiedzUsuńna pewno nie w gineksach! xD
UsuńPrawda! I ja się dorzucam... powodzenia życząc.
OdpowiedzUsuńTrafiaj zawsze do celu;)
Bo dobry strzał to celny strzał ;)
UsuńA ja się modlę, żeby jak najmniej osób lubiło ginekologię - może wezmą mnie na to jedno miejsce rezydenckie wtedy? :D
OdpowiedzUsuńWe mnie konkurencji nie masz! xD
UsuńDlatego zawsze miałam ogrom szacunku dla studentów takich dziedzin jak medycyna. Aby być dobrym lekarzem, nie da się studiów przejść "oby na trójach", dlatego pełen podziw dla Ciebie. I trzymam kciuki, by te ostatnie 102 dni były pozytywne :D
OdpowiedzUsuńProszę trzymaj zawzięcie i intensywnie, bo to będą pewnie najgorsze dni mojego życia :P
Usuńkuźwa bez urazy :D ale mam nadzieję, że mój gin miał jednak trochę więcej entuzjazmu w sobie jak się uczył swojego fachu... bo jak nie to wymięknę w środę i spierdzielę ze szpitala...
OdpowiedzUsuńspoko loko :P na mnie nie należy się wzorować :P każdy szanujący się gin ma świra na punkcie pochwologii i tego się trzymajmy xD
Usuńps. a jednak szpital Cię czeka, czyli, że jednak coś jest na rzeczy, heh...