Dostaliśmy przydział pacjentów, którymi powinniśmy się zajmować, rozmawiać i doglądać ich przez cały ponad dwutygodniowy okres bloku. Ok, spoko. Istotą zabawy jest fakt, że nie mamy dostępu do historii choroby oraz innej cennej dokumentacji i nie wiemy co im dolega. Owszem, jest coś takiego jak karta obserwacji pielęgniarskich, ale oprócz powodu przyjęcia czy tam wpisów w stylu noc przespał dobrze, leki przyjmuje pod nadzorem nie ma tam w sumie niczego ciekawego. Obowiązującą zasadą jest housowskie credo everybody lies i tego mamy się trzymać.
Krążę sobie między piętrami i staram się zlokalizować oddział, na którym przebywa mój pacjent. Niby wskazówki dostałam i teoretycznie wiem gdzie iść, lecz wszystkie drzwi są pozamykane, przy każdym wejściu czatuje klucznik i nie tak łatwo dostać się do środka (nie wspominając już o wydostaniu się na zewnątrz). Koniec końców trochę mi z tym wędrowaniem schodzi. Ale jest, udało się! Znalazłam salę, pukam, grzecznie wchodzę do środka i w głowię zgaduję do którego łóżka powinnam uderzyć by od razu trafić. Po 5 sekundach dziecinnych wyliczanek skapitulowałam. Wszyscy wyglądają podobnie, mimika twarzy to dla nich chyba zupełnie obca bajka. Szary tłum... Nic to, skoro intuicyjny plan A nie zadziałał, wdrożymy plan Be i też będzie.
ja: dzień dobry, szukam pana iks
cisza...
ja: pan iksiński?
cisza...
ja: który z panów to pan iks?
cisza...
Dobra, pal licho, totalnie mnie zignorowali. Przeżyję. Czas na plan Ce. Podchodzę do każdego z osobna i pytam. Przy trzecim podejściu natrafiłam na swojego pana. Luuuz, dzień dobry, jestem taka-to-a-taka, będę pana odwiedzać, bla bla bla, porozmawiajmy sobie teraz.
ja: tak dla formalności jak się pan nazywa?
x: iksiński
ja: urodził się pan w roku?
x: 25 lipca 1950
ja: wie pan gdzie się obecnie znajduje?
x: tak
ja: a gdzie?
x: w szpitalu
ja: a w jakim?
x: no wie pani, tym no... psychiatrycznym
ja: a jaką mamy dzisiaj datę?
x: marzec, ale nie wiem który
ja: a rok?
x: 2005
ja: a co takiego się w tym roku wydarzyło?
x: no przecież kampania się skończyła i Tusk jest prezydentem (mina pt. młoda jest to pewnie gazet nie czyta)
ja: poker_facePostanowiłam nie ciągnąć dalej tematu wyborów i zanotowałam sobie tylko: w dniu dzisiejszym chory niezorientowany co do czasu. Próbowałam z gościem pogadać dalej. Opornie nam to szło. Widocznie stwierdził, że z polityczną ignorantką rozmawiać nie będzie, gdyż i tak za dużo mi powiedział, bo się wycofał i wyraźnie zamknął w sobie. Ponieważ miałam jeszcze sporo wolnego to siedziałam sobie przy jego łóżku dalej. Pewnie dla kogoś, kto by mnie w tamtym momencie obserwował wyglądałam jak idiotka, ponieważ mówiłam w zasadzie sama do siebie, lecz wyszłam z założenia, że przynajmniej przyzwyczaję pana do swojej osoby i mojego głosu, i podświadomie wyślę mu komunikat, że tak łatwo się mnie nie pozbędzie. Posiedziałam, powisiałam momentami otrzymując drobniutkie wtrącenie cennej informacji od pacjenta i sobie poszłam.
Psychiatria - soł macz fan - nie ma co ;]
Może nie miałaś kodów dostępu i dlatego nie chciał z Tobą rozmawiać :P
OdpowiedzUsuńNo kurcze, właśnie on mi na takiego ze specjalnymi kodami nie wygląda :P
UsuńNa tej psychiatrii to pozory mylą i się wszystkiego można spodziewać :D
UsuńW takim wypadku: challenge accepted xD
UsuńHacking mózgu. Tego jeszcze nie było.
UsuńJuż się boję tego bloku... Nie mam za grosz smykałki do takich pacjentów :/ będzie topornie, coś czuję...
OdpowiedzUsuńMoim głównym celem jest redukcja uprzedzeń i nauczenie się wyczuwania pacjentów - zobaczymy w jakim stopniu mi się to uda ;]
UsuńI to jest dobre podejście. Spędziłam dwa razy po kilka tygodni na takim oddziale jako tłumacz i musiałam się wczuć w pacjenta, żeby zrozumieć, jak go tłumaczyć na j.ang i to co oni do niego mówią na polski tak, żeby z kolei on rozumiał i żeby to było 'w jego mańkę'. O ludzie, ale szkołę dostałam. Przy okazji dowiedziałam się, że te oddziały są pełne ludzi takich jak my, czyli kiedyś 'normalnych' (co to jest ta norma?), a potem coś się obsunęło i masz ci los - trzeba szukać pomocy w psychiatrii.
UsuńOtóż to! Wczoraj wszystko było ok, a dziś coś jest nie halo i samemu już trudno sobie z tym poradzić. Choroby głowy to chyba najgorsze, co może człowieka spotkać.
UsuńTylko kiedy zaczyna się i kończy "normalność"?
UsuńCzasem odnosi się wrażenie, że każdy w mniejszym lub większym stopniu potrzebuje wsparcia psychologa lub psychiatry. Tak żeby jakoś funkcjonować w tym społeczeństwie/
A czymże jest owa normalność? ;> Myślę, że granica jest dość płynna i wszystko zależy od konkretnej jednostki. To, co w zachowaniu i odczuwaniu u jednego będzie jeszcze do zaakceptowania, dla drugiego może być już zbyt dużym 'odchyłem', który uniemożliwi mu sprawne funkcjonowanie w społeczeństwie.
UsuńDo tego żeby być psychiatrą trzeba mieć nie tylko wiedzę, odpowiednie przygotowanie, ale też odpowiednie predyspozycje. Nie każdy się nadaje do tego zawodu. Dzieje się tak, że z różnych względów również przez pandemię coraz więcej osób ma różne problemy wymagające profesjonalnej pomocy. Na taką można liczyć jak najbardziej w https://psychomedic.pl/ , jest tam wielu specjalistów, którzy nie zostawią bez pomocy. Można nawet z wideo konsultacji korzystać co jest wygodne.
OdpowiedzUsuń