W temperaturach jakie gościły u nas podczas minionego weekendu mój mózg zdecydowanie odmawia mi posłuszeństwa. Przybiera konsystencję martwicy rozpływnej i wycieka z czaszki. Kap, kap, kap. Zupełnie tak jak szybko topiące się lody w rączce małego bejba, który nie nadąża z ich lizaniem. Białko w organizmie mi się ścina, płyny wygotowują, a wola przeżycia paruje z powierzchni ciała znikając w niebycie...
Dziś jest inaczej. Chłodniej. W powietrzu czuć nadchodzący deszcz. Pojawił się delikatny wiatr, który z godziny na godzinę nabiera mocy. Taka cisza przed burzą.
PS. @Emka - where are you? Wytłumacz się proszę!
I mój tata chce dzisiaj sprzątać na balkonie , bo jest chłodniej, ratuj mnie ;(
OdpowiedzUsuńMi też zawsze kapią, chociaż już jestem dużym bejbem :P
Na szczęście my mamy balkon wyłączony z użycia do połowy sierpnia, bo obecnie robotnicy po nim ochoczo skoczą i wizja jego sprzątania majaczy sobie w oddali:P
UsuńNo właśnie Emka, co jest? ;(
OdpowiedzUsuńOna Nas chyba opuściła ;(
OdpowiedzUsuńZnajdzie się, nie panikuj ;*
UsuńMiałaś rację :* :D
Usuńtak jakoś wyszło ;)))
Usuń