when there's no freaking cardiac output!

wtorek, 1 maja 2012

tańce, hulanki, swawole

Majówka pełną parą. Grzechem byłoby nie skorzystać i nie zorganizować jakiegoś grilla. Tak też się stało, ekipę się skrzyknęło, zrobiło się nalot na sklep, zakupiło się różnego rodzaju kiełbaski i inne koniecznie niezbędne do szczęścia przekąski. I rozpoczęliśmy 48h chill out otoczeni drzewkami owocowymi, które ślicznie pokryły się różnokolorowymi kwiatuszkami, muskani po policzkach leciutkim wiatrem i ogrzewani iście letnim słonkiem. Mieliśmy wrażenie, iż jesteśmy we własnym, prywatnym raju. Cisza, spokój, doborowe towarzystwo, zero styczności z rzeczywistością, takie swego rodzaju odrealnienie... jednym słowem sielanka! 
Grillowanie pretenduje ponoć do miana sportu narodowego wśród Polaków i zaiste coś w tym jest. Gdzie tylko nie spojrzałam tam albo ognisko, albo owy grill. Sąsiedzi zwykle przeciwni imprezkom pod gołym niebem teraz nie dość, iż nie raczyli nas tendencyjnymi uwagami, to jeszcze sami co nieco pichcili u siebie na ogrodzie. W powietrzu dało się odczuć namacalną wręcz atmosferę błogiego lenistwa i ogólnego zadowolenia. Relaks w pełnym tego słowa wydaniu! 
Jak to cudnie, że jeszcze przez najbliższe dni przysłowie wszystko co dobre, szybko się kończy nie będzie miało zastosowania.

2 komentarze:

  1. Sport narodowy Polaków - coś w tym jest! :D W niedzielę byłam na dłużej wycieczce rowerowej i nie było ogródka, w którym brakowało grilla czy bardziej swojskiego wydania - ogniska! ;)

    (Swoją drogą sama się wieczorem na kiełbaskę załapałam! ^^ )
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rower to świetna rzecz! ale kiełbaska z grilla świetniejsza jest xD

      Usuń