when there's no freaking cardiac output!

wtorek, 30 lipca 2013

hothothot!

W temperaturach jakie gościły u nas podczas minionego weekendu mój mózg zdecydowanie odmawia mi posłuszeństwa. Przybiera konsystencję martwicy rozpływnej i wycieka z czaszki. Kap, kap, kap. Zupełnie tak jak szybko topiące się lody w rączce małego bejba, który nie nadąża z ich lizaniem. Białko w organizmie mi się ścina, płyny wygotowują, a wola przeżycia paruje z powierzchni ciała znikając w niebycie... 

Dziś jest inaczej. Chłodniej. W powietrzu czuć nadchodzący deszcz. Pojawił się delikatny wiatr, który z godziny na godzinę nabiera mocy. Taka cisza przed burzą.

PS. @Emka - where are you? Wytłumacz się proszę!

środa, 24 lipca 2013

sekcja

Wstaję sobie kulturalnie z łóżka, słoneczko przebija się przez zachmurzone niebo, humor mi dopisuje, a robotnicy szpachlują rytmicznie mój blok. Jest git. Przemieszczam się w stronę kuchni, pyk - woda na kawę nastawiona, pyk - ulubiona filiżanka wyciągnięta i przygotowana do przyjęcia ukochanego napoju, pyk - sprawdzam telefon czy aby przypadkiem ktoś do mnie nie napisał. I czytam: 

 dziecko - przygotuj jakieś szmaty, zrobimy dziś sekcję

sobota, 20 lipca 2013

perfekcyjna pani domu

Robotnicy mogą mi naskoczyć! Niech sobie wiercą ile chcą, niech się tłuką, niech śpiewają o ruskich bandytach i Pszczółce Mai. Niech nawet wznoszą toasty na rusztowaniu sięgającym czwartego piętra tuż przed 7:00 rano! Bo ja, proszę Szanownych Państwa, wygrzebałam z otchłani swojej kosmetyczki stopery do uszu i w końcu się wysypiam! Szkoda, że mój osobisty przebłysk geniuszu nie nawiedził mnie wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. :P

wtorek, 16 lipca 2013

good morning

Wakacje są, a ja nadal mam traumatyczną pobudkę za free i wyspać się jak porządny człowiek po przejściach nie mogę. Nie ma za grosz sprawiedliwości na tym świecie!

wrrrrr... wrrrrrrrrr.... WRRRRRRRRR!!!

Ignoruję. Jest tuż po 7:00. Przewracam się na drugą stronę twarzą do ściany. Staram się zasnąć.

stuku-puku! stuku-puku! bum-bum-bum!

Nakrywam łebek poduszką przekręcając się na brzuch. Kocham spać na brzuchu. Gdy byłam w gimbazie, to przeczytałam w pewnej mądrej gazecie, że jak się na nim leży, to on w magiczny sposób sam sobie ćwiczy mięśnie i dzięki temu się chudnie. :D To kolejna rzecz (zaraz po świątecznym jedzeniu wędrującym w cycki), w którą ślepo wierzę mimo całego durnoctwa jakie w sobie zawiera. :P 

środa, 10 lipca 2013

słoiki

Od pewnego czasu moje osiedle przechodzi lifting. Najpierw była masowa wymiana okien na klatkach schodowych. Potem ich malowanie. Następnie modernizacja balkonów. Teraz padło na ocieplanie i zmianę kolorystyki wielkiej płyty. Aktualnie ekipa dopadła mój blok. 

Nie będę narzekać ile kurzu przez to jest. Że pylicy można się nabawić. Że styropian unosi się w powietrzu i najlepiej w ogóle okien nie otwierać. To wszystko powszechnie wiadomo. Skoro remont jest to i syf musi być. Proste? Proste.

niedziela, 7 lipca 2013

robocza sobota

8:30 wstajemy! Cały dom na nogach. Rodzice zdają się być bardziej poddenerwowani moim zbliżającym się odpowiedzialnym zajęciem niż ja sama. Z każdej strony padają rady i wskazówki. 

mama: dziecko pamiętaj, że masz się uśmiechać
tata: i staraj się nie tłumaczyć zbyt dosłownie, bo wiesz, że tak się nie da

mama: no i nie pij, bo będziesz w pracy!
tata: gdy złapiesz odpowiedni flow to zobaczysz, że przestaniesz czuć się jakbyś była w pracy

mama: i dzwoń jakby coś się działo
tata: nie dzwoń, duża jesteś

sis: a przywieziesz mi trochę ciasta? ;D

środa, 3 lipca 2013

inglisz ti!

Jest ciepłe popołudnie. Siedzę sobie z książką na kolanach i popijam pyszną czarną herbatę. Nic nie burzy mojego spokoju. Nikt nie zawraca mi głowy. Sielanka. Jak zwykle święty spokój miałam do czasu.

dryń, dryń! dryń, dryń!

ja: taaak?
xy: no siema! co tam?
ja: nic tam, a u ciebie?
xy: no w zasadzie też nic
ja: to spoko
xy: nom

wtorek, 2 lipca 2013

izba

Po powrocie do mojego ukochanego miasta i wniesieniu wszystkich rzeczy do mieszkania stwierdziliśmy z rodzicami, że spokojnie mogłabym pretendować do nagrody Zbieracza Roku. Jest tego tak masakrycznie dużo, że chyba nie będę w stanie rozpakować wszystkiego i zwyczajnie po porządnej segregacji zniosę część swojego dobytku do piwnicy. Poleży z rok, góra półtora i ponownie ujrzy światło dzienne w momencie wyprowadzki z domu rodzinnego. Innego wyjścia nie widzę. No chyba, że nagle w magiczny sposób powiększy nam się metraż. ;)