when there's no freaking cardiac output!

wtorek, 15 stycznia 2013

co będzie dalej?!


Aż mnie zmroziło. Przeglądam sobie wczoraj wiadomości i uderzył mnie po oczach pewien nagłówek - eutanazja bliźniaków. Nie, nie, nie... źle przeczytałam, bo jak to tak. Klikam i czytam. I nie wierzę w to co czytam. 

Dwóch głuchoniemych 45-latków zdecydowało się umrzeć razem, gdy okazało się, że tracą wzrok. 

Pomijając już kwestie światopoglądowe, wyznawaną wiarę czy osobiste przekonania nie byłam w stanie wydukać z siebie żadnego konstruktywnego zdania. Ba, nawet słowa! Żuchwa mi opadła, a zaskoczenie sięgnęło zenitu. W głowie miałam pulsującą ciszę i przez moment wgapiałam się w monitor w totalnym zawieszeniu.


Eutanazja podobnie jak i aborcja - temat rzeka. Ilu ludzi - tyle opinii. Każda inna. Każda ma być lepsza. I jak zawsze próbuję postawić się w butach drugiego człowieka, to w tej sytuacji nie potrafię. Starałam się być obiektywna - naprawdę, lecz cholera wzięła moją wypracowaną bezstronność i autentycznie zrobiło mi się ich żal. 

Myślałam jednak, że jestem w miarę tolerancyjna. Że jestem w stanie przynajmniej w teorii zrozumieć ideę zwolenników eutanazji. Bo każdy ma prawo do własnego zdania i to, że go nie podzielam nie czyni z niego momentalnie mojego wroga numer jeden, którego muszę zwalczać, i na siłę nawracać. Bo przecież nie o to w tym chodzi. Lecz w moim odczuciu została tu naruszona kolejna granica i boję się pomyśleć jaki będzie następny krok na drodze do szeroko pojętej wolności. Bo przecież oni nie byli śmiertelnie chorzy, nie byli zdominowani przez fizyczny ból, nie byli uzależnieni od innych, nie byli przykuci do łóżka, nie byli uporczywie podtrzymywani... 

Nie mogę tego zrozumieć. No nie mogę. Może dlatego, że uważam, że nikt nie ma prawa życia odbierać, że jako przyszły lekarz będę to życie ratować, że dla mnie to zwyczajnie podpada pod paragraf. Heh... 

Moim jedynym skojarzeniem był zwrot zasłyszany kiedyś na zajęciach z genetyki: celowa eliminacja jednostek słabszych z puli społeczeństwa.

18 komentarzy:

  1. Przerażający ten zwrot zasłyszany na zajęciach z genetyki:( Ale cóż, ktoś kiedyś mi powiedział, że na tym świecie przetrwają tylko najsilniejsi, zarówno psychicznie, jak i fizycznie, a reszta... Może Ci ludzie nie wyobrażali sobie swojego życia bez wzroku? Może stwierdzili, że całkiem straciliby kontakt ze światem? Nie wiem, ja również tego nie pojmuję i jak dla mnie - nawet nie chodzi tu o kwestię wiary - nikt nie ma prawa do decydowania o czymś takim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet na wyżynach moich zdolności empatycznych nie jestem w stanie pojąć czym się kierowali. Po prostu nie rozumiem i pewnie nie zrozumiem nigdy.

      Usuń
  2. To jak samobójstwo, tylko umywasz od niego ręce. Mimo, że zgadzam się z Tobą w tej kwestii, to nie pasuje mi 'nie byli uzależnieni od innych', bo w jakim stopniu niewidomy głuchoniemy może być niezależny? Świat coraz bardziej zdąża w kierunku, który mi się nie podoba, bo niedługo każdy człowiek będzie mógł pobawić się w Boga, tu kogoś stworzyć, tam zabić, jeden w tą, czy w tamtą... I chociaż kwestia religii to u mnie oddzielny temat, to jakieś granice powinny być wytyczone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogrzebałam w sieci i gdzieś wyczytałam, że oni w momencie śmierci nie stracili wzroku całkowicie. Oni tracili wzrok. To raz. Dwa - wyprowadzili się od rodziców, mieszkali wspólnie, pracowali, czyli według mojej definicji zależni nie byli. Jako powód zdecydowania się na takie, a nie inne rozwiązanie podali fakt, iż nie wyobrażają sobie życia bez możliwości widzenia siebie wzajemnie.

      Heh, nie ma tu nigdzie mowy ani o terminalnej chorobie, uporczywej terapii, powalającym bólu - nie ma nic, co spotykało się do tej pory. I to mi spokoju nie daje.

      Usuń
  3. Tylko czy oni byli tymi "słabszymi"? Może jako niewidomi stworzyliby coś, co przysłużyłoby się światu, ludziom?

    Na temat eutanazji nie potrafię się jednoznacznie wypowiedzieć. Nigdy nie byłam postawiona w tak skrajnym przypadku i nie wiem, co wtedy czuje człowiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mam nadzieję, iż żadna z nas nigdy tego nie doświadczy w bliskim, i dalszym otoczeniu.

      Usuń
  4. szanuję decyzję mocno świadomą i poważną , tylko kto będzie decydował o sile i powadze?
    Każdy ma prawo do decyzji o swoim życiu.Jednak obawiam się że eutanazja może być wykorzystywana w niecny sposób.
    Młodym zapewne świat się zawalił - nie przemyślany krok na mroczną stronę , czyli smierć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście mi się obecnie panujący trend nie podoba, bardzo nawet.

      Usuń
  5. być może niektórzy mnie tu zjedzą, bo może jako przyszły lekarz nie powinnam prezentować takiego poglądu (ale w końcu każdy może mieć jakiś) - ja uważam, że zarówno eutanazja jak i aborcja powinny być dozwolone, z tym, że otoczone ostrymi obostrzeniami dotyczącymi sytuacji, w których można je zastosować. Akurat tutaj...hmm, nie wiem, trudna sprawa. Z jednej strony dopiero tracili wzrok, ale szansa, że by im się polepszył jest nikła lub nawet zerowa... A takie życie potem... no ciężko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Cię nie zjem - spokojna głowa. ;)

      Ok, obostrzenia, niezależny nadzór, jasno sprecyzowane sytuacje, które by wykluczały chwilowe zachcianki. Spoko. To jestem w stanie pojąć. Ale akurat ta konkretna sprawa zalatuje mi co najmniej lekkim kaprysem.

      PS. A Hobbit był świetny - miałaś całkowitą rację!

      Usuń
    2. Niestety, nawet przy obostrzeniach, jeżeli coś staje się nagle dozwolone, to znajdą się zawsze inteligentni i cwani ludzie, którzy będą potrafili ominąć te zakazy i przypiąć im łatkę innej intencji ;-) Nawet jeśli coś będzie niezgodne z tymi restrykcjami, to wystarczy dobry adwokat, który udowodni 'czyste' sumienie i konieczność zabiegu :-/

      Usuń
    3. mer, Hobbit to wiem, ja jestem nim dalej podjarana, mimo że byłam prawie tydzień temu na seansie :P i jakbym miała więcej czasu (bo głupio się składa, że sesja jest -.-) to bym poszła jeszcze raz :)

      em., wiem że się znajdą. A wiesz czemu? Bo mieszkamy w kraju cholernych kombinatorów, którzy jak nie kijem to marchewką, a jak nie marchewką, to i jakąś rzepą się posłużą. I mimo tego, że wiem, że byłoby coś takiego, to wciąż przy tym stoję.

      Usuń
  6. Dla mnie to nie była eutanazja a pomoc w samobójstwie
    Wiec coś mi tu nie pasuję.
    Ciężko chorzy ludzie którzy nie mają szans na polepszenie , przekłuci do łóżka - rozumiem , trzeba im dać "zastrzyk wiecznej ulgi"
    Ale jak dopiero ślepnący sprawni fizycznie ludzie ?
    Nie chcieli żyć powinni sami dokonać tego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tego nie ogarniam kompletnie.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. ja też , ja też

      Zapraszam do skomentowania mojego posta u emesa bo jak tak nikt nie bedzie komentował to jeszcze chłopak nie opublikuje mi 2 cześci :P

      Usuń
  7. Mimo iż jestem przeciwnikiem eutanazji, to staram się zrozumieć zawsze tę drugą stronę. Przecież nie czujemy takiego cierpienia jak wielu, którzy jej pragną.

    Tutaj jednak faktycznie masz rację. Tutaj nie ma mowy o jakimś problemie, który jest nie do przeskoczenia. Przecież zawsze można pomóc, zawsze jest nadzieje. Być może oni nie mają wsparcia w rodzinie, przyjaciołach czy instytucjach. Lekarze nie powinni nawet myśleć o przeprowadzeniu eutanazji na nich.

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam wszystkim film "Czysta formalność" Tornatore. Bo nie zabijaj, to nie tylko jeden drugiego...
    Jednak trudno mówić o czymś czego się nie doświadczyło, a szczerze to nikomu nie życzę takich doświadczeń. Wiem jedno, że wolność czasem prowadzi niestety do anarchii, co rzadko jest dobre.

    OdpowiedzUsuń