Jedziemy karetką. Pędzimy na łeb na szyję ściślej mówiąc. Mamy włączoną dyskotekę na dachu, a ja w ręce trzymam kartę wyjazdową. NZK. To mój pierwszy samodzielny dyżur na esce, w głowie mam miliard różnorakich myśli. Po mojej lewej stronie pan kierowca rzucający bluzgi na nieogarniętych ludzi za kółkiem. Po prawej milczący ratownik.
Gapię się w szybę. Mkniemy właśnie przez wyludnioną i zapomnianą wioskę gdzieś na północy Polski. GPS dawno odmówił współpracy. Dyspozytorka przykazała nam za kapliczką skręcić w prawo, następnie w lewo, minąć remizę i za trzecim znakiem drogowym zjechać w boczną ścieżkę, potem ktoś ma już nami pokierować. Przy złamanym drzewie faktycznie czeka zniecierpliwiony jegomość, wskazuje nam drogę do chatki ukrytej na polanie.
Bez serc, bez ducha, to szkieletów ludy. Ot tak mi się luźno skojarzyło.
Dopadamy do pana, każdy wie co robić. Masujemy. Podłączamy AED. Zakładamy dojście. Podajemy magiczne mikstury. Tylko mi to qrwa nie umieraj na pierwszym dyżurze! - myślę sobie i nieprzerwanie uciskam dalej. Maszyna ostrzega, że będzie strzelać. Zrozpaczona kobieta zostaje siłą odciągnięta w kąt, jeszcze tego by brakowało by i w nią rąbnęło wyładowanie. Wystarczy mi taki chaos jaki jest, nie potrzebuję większego burdelu. Huk pierwszego wyładowania przywołuje mnie do porządku. Ale co jest? Maszyna strzela znów i znów, i znów...
łup, łup, łup!
łup, łup, łup!
ŁUP! ŁUP! ŁUP!
Boże, ktoś wali mi w drzwi chyba. Nieee, ogarnij się dziewczyno, to tylko sen. Zieeew. Jednak ktoś wali w drzwi i trzeba wstać. Siódma rano, matko kochana nic nie widzę! Gdzie są moje okulary i kto mi zwinął szlafrok?!
sąsiadka: bry! zalało mi mieszkanie! to pewnie u pani się leje!
ja: przepraszam, ale co proszę?
sąsiadka: no mówię pani! po przeciwnej stronie korytarza piętro niżej mam zalane mieszkanie!
ja: szczerze wątpię by to u mnie się lało, ale sprawdzę, proszę wej... nie dokończyłam, bo babsko wparowało mi do środka by patrzeć mi na ręce
ja: widzi pani u mnie jest sucho! zieeewsąsiadka: ale u mnie cały sufit jest mokry! i w mieszkaniu nade mną też jest sufit mokry!
ja: a myśli pani, że ode mnie woda sekretnymi połączeniami długości chińskiego muru z premedytacją najpierw zalewa mieszkanie na tym samym poziomie co i mój, a potem zalewa przy okazji też i panią?
no blondynka jak się patrzy...
no blondynka jak się patrzy...
sąsiadka: no ja pie*ole, mam zalane mieszkanie w cholerę proszę pani! a najgorsze jest to, że nade mną mieszka Murzynka i kompletnie się z nią dogadać nie mogę!
Heh, nie ma to jak sąsiedzka pomoc. Widać jak o mnie mimochodem dbają. I nawet budzenia przez telefon nie muszę zamawiać, bo sąsiad sam się zjawi i obudzi gdy trzeba, i gdy nie trzeba też. Ostatnio była akcja z pożarem, dziś z wodą, aż się boję pomyśleć co będzie w kolejnym odcinku blokowej telenoweli.