when there's no freaking cardiac output!

poniedziałek, 11 lutego 2013

knock, knock!

W sobotni poranek (podkreślam poranek, było po ósmej) do moich uszu doleciał dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z kanapy, odstawiłam filiżankę małej czarnej, narzuciłam szlafrok i złorzecząc w duchu poczłapałam obczaić co i jak. Zerknęłam przez wizjer... i zrobiłam to ponownie tak dla pewności. Na klatce schodowej stało trzech odwalonych młodzieńców w garniakach, facetów wyciętych wprost z kolorowego modowego prospektu. Spodnie w kant, błyszczące buty, rozpięta marynarka, śnieżnobiała koszula, dopasowany, stonowany krawat, nawet włosy mieli perfekcyjnie ułożone. Przeglądnęłam się w lustrze i doszłam do wniosku, iż mój wizerunek zdecydowanie odbiega od szeroko pojętej normy, i nie powinnam pokazywać się ludziom w takim stanie dla ich własnego dobra. No to co? Udaję, że mnie nie ma! ;D

Panowie widać nie tylko do mnie mieli interes, gdyż odczekawszy chwilę odwrócili się i energicznie zaczęli stukać do mojego sąsiada, który nomen omen jest bardzo specyficznym człowiekiem. Taki wiecie - metr dziewięćdziesiąt chłopa, porządny bajseps, bo na siłkę regularnie biega, żelazne spojrzenie, mega krótkie włosięta (prawie łysy;p), prowadzący interesy z ludźmi ze wschodu, szanowany w gangsterskim swoim hermetycznym środowisku, mający człowieczków od czarnej roboty oraz własnych goryli, którzy się kręcą po okolicy. Ja z nim problemów nie miałam nigdy, razem się bawiliśmy w piaskownicy, nawet raz czy dwa pomógł mi zakupy wnieść po schodach, a to przecież wyraz wielkiej sąsiedzkiej miłości jest! :P

Lecz wracając do wątku tajemniczych panów...

puk puk puk
sąsiad: ...
puk puk puk
sąsiad: hę? coście za jedni?
pan x: świadkowie!
sąsiad: sobota rano jest!
przymykajac lekko drzwi 
pan x: jestem Zdzisek, a wraz ze mną jest jeszcze Janek i Staszek
cała trójka na potwierdzenie skinęła głowami
sąsiad: no i?
pan x: i chcielibyśmy z panem porozmawiać...
sąsiad: nie mamy o czym!
prawie zamykając im drzwi przed oczami
pan x: ...porozmawiać o szatanie! ważna sprawa!
sąsiad: aaa jak o szatanie to ja nie potrzebuję
pan x: ale szatan chce przejąć kontrolę nad obecnym światem!
sąsiad: ale ja mieszkam z szatanem! ożeniłem się z nim, wydaję na niego mnóstwo hajsu, bo i waciki, i szpilki, i inne pierdoły sobie wymyśla, i ja już więcej nic o nim wiedzieć nie chce!
do widzenia!
pan x+y+z: ale, ale... heh... o.O
w tle słychać było tylko dźwięk zatrzaskanych drzwi



***

Ps. Zdałam sądówkę, zdałam sądówkę, nananananana! ;D

10 komentarzy:

  1. Ja ostatnio świadków załatwiłam dość szybko:

    - dzień dobry, jesteśmy świadkami.
    - a ja nie, do widzenia.

    :D

    ps. gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. każdy sposób jest dobry byleby był skuteczny! :P

      i dziękuję! :D o taaak się cieszę :)))

      Usuń
  2. Mam tę wygodę, że jak mi ktoś nieznany do furtki dzwoni, wystarczy nie otwierać furtki! :)
    Po osiedlu więc raczej świadkowie nie chodzą, a jak raz przeszli poleciłam wrzucić ulotkę do skrzynki, potem sama wrzuciłam do śmieci i tyle! :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam świadków za sąsiadów, lecz oni gdy tylko się wprowadzili ogłosili wszem i wobec, że nikomu głowy nie będą sobą zawracać :P

      ale widać "młodzież" postanowiła wkroczyć na ich terytorium by tchnąć w nas ducha ^^

      Usuń
  3. Nigdy nie otwieram drzwi nikomu, kto nie wygląda jak właściciel mieszkania :P I spokój jest :-)

    Gratulacje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo , a ponad to przez ostatnie 2 lata może z raz albo dwa byli tylko świadkowie

      Usuń
  4. Można się z nimi zgadzać lub nie, choć większość i tak nie wie o co im chodzi ale ciekawe, że nie kapitulują mimo, że w 99% przypadków w odpowiedzi słyszą "NIE".
    Wytrwali są, to trzeba im przyznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś sobie z takim jednym pogadałam w szpitalu wcinając pączka i dowiedziałam się, że oni muszą "wychodzić" określoną ilość godzin w miesiącu, także wytrwałość wytrwałością, a obowiązek obowiązkiem :P

      Usuń
  5. Wiesz, może z Tobą chcieli porozmawiać nie o szatanie a o aniołach i innych takich?

    Swoją drogą odwiedzający mnie świadkowie_prawd_najprawdziwszych nie przybywają pod taką postacią, lecz kobiet w wiek ~50 plus, ubranych tradycyjnie, pospolicie, bez pięknych broszek, fryzur, koturnów ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O aniołkach - no jasne! A ja głupia im nie otworzyłam :P Chociaż wg mojej skromnej teorii chcieli się zwyczajnie wkręcić na darmową poranną kawę. Komu by się chciało w weekend nawracać innych, no już nie przesadzajmy ;D

      Usuń