Wróciłam po cudownym weekendzie spędzonym w domu. Piękna pogoda sprawiła, że ochoczo działałam w ogrodzie łapiąc każdy promyk słońca. Naładowałam swoje wewnętrzne akumulatory i pełna zapału wyruszyłam na poranne poniedziałkowe zajęcia. Heh... Niektóre przedmioty ciekawe z zasady nie będą i nic z tym fantem zrobić się nie da - nawet mimo usilnych wysiłków oraz ekspresyjnych gestów prowadzącego dane ćwiczenia. Dlatego też z czystym sumieniem zbiorowo odpłynęliśmy myślami i dryfowaliśmy w przestworzach po krainie wyobraźni ;) Po południu przyszedł czas na wykłady, na których odsiedzieliśmy swoje zagłębiając się w lekturze "Polityki" tudzież innego tygodnika lub książki w zależności czym kto w owej chwili dysponował (nauczeni doświadczeniem zawsze mamy coś "innego" do poczytania przy sobie).
W tak zwanym międzyczasie zostałam zgarnięta przez kolegę stażystę na sor, bo przecież powszechnie wiadomo, że tam jest spokojnie i cicho, i da się pogadać. Usiedliśmy grzecznie w kącie, zaczęliśmy rozmawiać, gdy nagle ni stąd ni zowąd dobiegły nas bliżej nieokreślone odgłosy mające swoje źródło w sali obok nas. Zajrzeliśmy do środka i naszym oczom ukazał się widok wkurzonego pacjenta mruczącego lekkie bluzgi w stronę drżącej, i nerwowo go uspokajającej dziewczynki starającej się założyć mu wkłucie. Ta, gdy nas zobaczyła rozłożyła bezradnie ręce i powiedziała, że nie jest w stanie znaleźć żadnej żyły. Fakt, pan był pokaźnych gabarytów, także faktycznie ciężko było odnaleźć jakiekolwiek naczynie.
kolega: Mer, to Ty czy ja?
ja: hmm... mogę spróbować tylko spacyfikuj pana z łaski swojej i podaj mi proszę zieloną osiemnastkę*
Założyłam stazę na przedramieniu pacjenta (wywołując tym samym lekkie zdziwienie u nowej koleżanki, no bo ją uczyli na ramieniu i nigdzie indziej). Po chwili pod palcami mogłam wyczuć mniej więcej, gdzie orientacyjnie kłuć. Potem poszło raz-dwa i po krzyku. Nauczyłam się tego od ratowników podczas jednego z wyjazdów. Przydaje się w sytuacjach, gdy w tradycyjnej lokalizacji nic nie widać, a dojście należy dość szybko założyć.
dziewczynka: o wow, jaki czad, przecież nic nie widziałaś!
kolega: nie czad, ale życie moja droga ^^
mina dziewczynki - bezcenna, za wszystko inne zapłacisz kartą mastercard!
*zielona osiemnastka to rozmiar wenflonu stosowany z reguły u dorosłych ludzi
Ha wiele nuuudnych przedmiotów miewałam na studiach, oj wiele. Ale najbardziej utkwiła mi w pamięci książka, nie zajęcia - z łapą na klacie przyznaję, że do dzisiaj jej nie przeczytałam, za każdym podejściem błogi sen przy drugiej stronie. Ktoś mi wytłumaczy po co ludzie piszą te nudne książki? Ok rozumiem, temat poważny to trzeba, ale o ile przyjemniej by się czegoś uczyło jakby podejście do tematu było humorystyczne?
OdpowiedzUsuńco racja to racja!
OdpowiedzUsuńczasami nie czaję, po co ludziom środki nasenne, gdy wystarczyłoby w niektórych przypadkach zaserwować im dobrą dawkę "literatury" i po kłopocie hehe
A to się zaskoczyłem tym, żę ktoś nie wiedział, że stazę można założyć na przedramieniu :]
OdpowiedzUsuńnas też to ścięło tym bardziej, że dziewczynka była z 2go roku pielęgniarstwa o_O
Usuń