czwartek, 15 marca 2012
mobilizacjo - where r u?!
Roboty na uczelni mnóstwo, w zasadzie nie wiadomo za co się złapać. Prawie przeżyłam tydzień, który był dość intensywny, ponieważ wkuwania było sporo. Mój deficyt snu z dnia na dzień się powiększa - rośnie niemalże tak szybko jak nasz dług publiczny. Sesja szykuje się makabryczna, egzamin z interny majaczy na horyzoncie i nieuchronnie zwiastuje katastrofę. Teoretycznie powinnam się tym faktem przejąć i jak co poniektórzy gorączkowo powtarzać materiał, i wertować notatki, i oczywiście wzajemnie się nakręcać oraz wpaść w spiralę paniki. Bo to takie top i tredny, i w ogóle glamour. Ale moja świadomość uparcie wypiera wszystko co jest związane ze sferą naukową i niewinnie wydaje się nie zauważać potencjalnego problemu. Dlatego też beztrosko uczęszczam na treningi, popołudniami biegam, czytam zalegające na lampce nocnej książki - jednym słowem jest fun! Ciekawa jestem tylko jak długo bezkarnie będę w stanie ignorować rzeczywistość...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja tak z ciekawości spytam: dlaczego te ksiązki akurat na lampce leżą?:))))
OdpowiedzUsuńoj doskonale wiesz co miałam na myśli! xD
OdpowiedzUsuńNo wiem, ale co, pytać nie wolno?:)
OdpowiedzUsuńjak nie wolno skoro wolno? xd
OdpowiedzUsuń