when there's no freaking cardiac output!

sobota, 7 września 2013

siedzi na schodach

W sumie to nie wiem czemu ludzie nie chcą udzielać innym pierwszej pomocy. To znaczy może i wiem, ale wolałabym by jednak to nie była prawda (tu odsyłam do Grzegorza Nowaka - w pełni podzielam jego zdanie). Przykład powinien iść z góry, lecz jak pokazują wydarzenia z ostatnich dni takowego przykładu brak. Cała sytuacja jest zwyczajnie przykra. Znieczulica wydaje się opanowywać społeczeństwo.

Pamiętam jak podczas ćwiczeń z ratunków prowadzący uczulał nas by starać się nie patrzeć z góry na człowieka leżącego w krzakach przez pryzmat pijany/ćpun/bezdomny/śmierdziel/whatever. By nie przechodzić obojętnie nawet jeśli na kilometr wali wódą. By reagować nawet gdy wokół jest cała masa innych ludzi, bo wiadomo, że w tłumie łatwo rozmywa się poczucie obowiązku. Fajnie wtedy w miarę możliwości zadziałać na zasadzie a co by było gdyby to była bliska mi osoba. Tak wiem - całość jest dość mocno naciągana i lekko sztuczna, lecz na moją wyobraźnię zadziałało i głęboko utkwiło mi w pamięci.

Heh, nie bójmy się reagować, bo nigdy nie wiadomo z czym mamy do czynienia. Konsekwencje prawne mogą być wyciągnięte w momencie olania potrzebującego, a nie wtedy, gdy owej pomocy faktycznie udzielamy. Także odwagi ;)

No, a w ramach rozluźnienia w temacie posta zawarłam autentyczne wezwanie jakie otrzymali moi znajomi ratownicy pewnego pięknego popołudnia. Brzmiało ono dosłownie tak - siedzi na schodach. Tyle. Nic więcej. Pacjent faktycznie na schodach siedział i nic złego nie robił. :D Tego samego dnia wyjechali jeszcze do:

- siedzi między 7. a 8. piętrem,
- nie je od tygodnia,
- cały dzień pił kawę i palił papierosy --> mój faworyt!
- klęczy i trzyma się słupa.

Warto wspomnieć, że tego konkretnego dnia u nas niemiłosiernie wiało, a wiadomo, że kiedy wieje silny wiatr to w głowach ludziom się przewraca. Tę cenną wiedzę (jak również m.in. to z jaką minimalną prędkością należy dmuchać by zgasić świeczkę) zdobyłam na zajęciach z higieny na drugim roku i faktycznie sprawdza się w życiu jak mało co. :P




11 komentarzy:

  1. Słodka dzidzia na obrazku, podobna do mnie jak byłam mała ;D

    Ludzie działają na takiej zasadzie, że jak sami mają "miękko pod tyłkiem" to jest ok, a wszystko inne jest nie istotne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałaś na główce taką śmieszno-słodką różową opaskę? :D

      Usuń
    2. Niee opaski takiej nie miałam, ale miałam też takie różowe ubranko, w którym upamiętniłam się na zdjęciu, hehe i taki sam kolor włosków :D

      Usuń
  2. Hah jak dorobię się dziecka, to pierwsza rzecz oprócz nauki jedzenia, czytania i pisania nauczę udzielania pierwszej pomocy :D Dla mnie to jest podstawowa rzecz, ktorej powinni uczyc wszedzie od malego. W Stanach np. obowiazkowe zajecia z PP maja juz w szkole podstawowej a nawet i przedszkolaki. Nie rozumiem, dlaczego u nas tego sie nie robi. Czasami moze w ramach zajec dodatkowych, prawda jest tylko taka ze robia to nauczyciele, teoretycy. Sama to przezylam na sobie, wiem jak to z ta nauka PP w szkole jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... to może i ja w moim potencjalnym przyszłym dziecku zainstaluję moduł pp już na starcie? :D :D

      Usuń
    2. Wierz mi plus karate sprawdza sie idealnie :D

      Usuń
    3. Ja to myślałam o krav madze, ale dla siebie - nie dla dziecka :P Bo do dyżurów na sorze mi się przyda ;D

      Usuń
  3. Ja myśle, że to nie jest znieczulica, lecz zwykły strach.

    Ja - przyznać się muszę - bałaby się po prostu, bo nie mam pojęcia co i jak miałaby zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mówię tu o jakimś super profesjonalnym podejściu. Ale chociażby o zwykłym sprawdzeniu czy oddycha i ewentualnym zadzwonieniu pod 112. To jesteś w stanie zrobić - jestem tego pewna :)

      Usuń
  4. Spoko, szczytem moich wyobrażeń był obraz, który zastałam przed wejściem do naszego głównego szpitala klinicznego - w rozpiętej koszuli siedział pan (na oko około sześćdziesiątki), łapał się za głowę i mówił sam do siebie, zupełnie jakby do kogoś płakał. Dodam, że była to późna jesień. Przy nim stały osoby z portierni i pielęgniarka na papierosku. Kiedy do niego podeszłam, pielęgniarka zbyła mnie, żebym poszła już sobie, bo oni się nim zaraz zajmą o.O Potraktowali go jak jakiegoś psa do wyprowadzenia na spacer, który może sobie poczekać na łaskę ludzi, którzy raczą o niego zadbać z wielką łaską i to w miejscu, w którym jest to najwazniejsze...

    OdpowiedzUsuń