when there's no freaking cardiac output!

wtorek, 4 grudnia 2012

marzenia senne

Pewnego niedzielnego popołudnia wybraliśmy się na rodzinny spacer. Główny deptak w mieście, roześmiane biegające dzieci, pełnia wiosny, śliczna pogoda. Gdy wtem niespodziewanie poczułam przeraźliwy ból głowy, zupełnie jakby ktoś rozrywał mi ją od środka! Ciemiączko zaczęło mi niebezpiecznie pulsować (taaak, jestem świadoma, że jako osoba dorosła w życiu bym takiego objawu nie miała...), obwód czaszki stopniowo się powiększał, a ja sama zrobiłam się niespokojna, płaczliwa i lekko niekontaktująca. ;D Na ratunek pospieszyli mi moi niemedyczni rodzice, którzy okazali się być jednak trochę medyczni. Mama sprytnie założyła wkłucie i zdrenowała płyn, tato zaś dzielnie wspierał oraz kontrolował życiowe parametry. Skąd nagle wytrzasnęli potrzebny sprzęt - nie wiem, nie jest to istotne :P Przypadkowi przechodnie mijali nas jak gdyby nigdy nic, nikt się nie gapił, nikt nie pstrykał fotek ajfonem xD Kiedy wracałam do formy brutalnie zadzwonił budzik i wszystko momentalnie zniknęło.

Albo powinnam ograniczyć czytanie pediatrii do poduszki i przestać sobie wyobrażać różne dziwne (a przy tym ciekawe) stany zagrożenia życia u maluchów, albo wypadałoby zmienić dealera. Tak czy siak z każdym kolejnym rozdziałem czuję się jeszcze głupsza i coraz bardziej mi odbija.

Motywacji jak nie było tak nie ma ^^ A egzamin czai się tuż za rogiem... :P







4 komentarze:

  1. Awwww ^_^ daj mi numer swojego dealera /Warsawienne

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostaje Ci tylko cieszenie się, że to pediatria przekłada się na marzenia senne a nie np. sądówka ;-)

    OdpowiedzUsuń