when there's no freaking cardiac output!

sobota, 15 grudnia 2012

fajermen


Głośne pukanie do drzwi. Właściwie nachalne pukanie do drzwi. Odrywam się od pediatrycznego marazmu i z niechęcią idę sprawdzić kto ośmielił się zaburzyć mój spokój. Otwieram i widzę przed sobą dość spanikowane sąsiadki. 

ona_1: czy u pani się czasem przypadkiem nie przypaliło coś?
(ostatnią rzeczą jaką dziś mogłam przypalić była woda na kawę) 
ja: nie, a o co chodzi?
ona_2: bo się pali
ja: gdzie się pali?
obie: gdzieś


I w tym momencie poczułam gryzący zapach dymu, a moim oczom ukazał się korytarz wypełniony po brzegi siwą mgłą. Jedyną wskazówką wyniesioną z bhp było trzymanie głowy jak najniżej ziemi, lecz przez to wkuwanie mój kręgosłup kategorycznie odmawiał mi swobodnego schylania się. No cóż - trzeba będzie pomyśleć o jakimś masażyście czy coś...


No dobra, coś jest nie halo, wypadałoby sprawdzić. Nasze piętro zostało szczęśliwie wykluczone. Dziewczyny zeszły niżej i nadal z uporem maniaka pukały do kolejnych mieszkań. Nie wszyscy jednak otwierali (prawdopodobnie dlatego, że nikogo nie było, ale przecież ktoś mógł zasłabnąć i teraz ginie w pożarze spowodowanym przez garnek z zupą), a dym jak był - tak i trwał, i nie sprawiał wrażenia jakby chciał szybko zniknąć. Padła decyzja - dzwonimy po straż. Nie wiadomo co się stało, a licho nie śpi. Niech się tym zajmą profesjonaliści. Laski pochwyciły za telefon, błyskawicznie ubrały kurtki i stwierdziły, że zaczekają przed blokiem. 

Luuuz, to ja zostanę i dopiję kawę. Sytuacja nie wydawała mi się krytyczna, nic nie wskazywało na to, iż będzie potrzebna ewakuacja lub coś w ten deseń, pewnie komuś się spaliło ciasto i nie chce się teraz przyznać. Zdarza się, cóż zrobić, taki lajf. Tak to już jest, gdy się mieszka w bloku, kwestia przyzwyczajenia.


Szkoda tylko, że na taki mróz dziewczyny nie założyły cieplejszych butów, w pantoflach pewnie strasznie zmarzły.


Otworzyłam okna, odłączyłam wszystko z kontaktu, wykręciłam bezpieczniki, ubrałam trapery i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. ijo-ijo-ijo Przybyli nasi wybawcy, teraz to oni przejmą dowodzenie, jesteśmy uratowane, gazety będą się rozpisywać o ich bohaterskich wyczynach, a nas jako niedoszłe ofiary pokażą w telewizyjnych migawkach wieczornych programów informacyjnych. Jupi!

(...)

Łup, łup, łup - w tym momencie to już nie kwalifikowało się do pukania - to było walenie do drzwi. Otwieram, patrzę - pan strażak w pełnym bojowym umundurowaniu z hełmem na głowie, butlą na plecach, krótkofalówką przy pasku, megafonem w ręce i niesamowicie ujmującym uśmiechem. 

strażak: dzień dobry, czy to pani wzywała straż?
ja: nie :)
strażak: a czy u pani się pali?
ja: nie :)
strażak: aha :)
ja: yhm :)
strażak: to ja już nie przeszkadzam :)
ja: aha :)
strażak: proszę uważać i mieć oczy dokoła głowy ;)
ja: ok :)

Heh, faceci w mundurach... mmmmm ^^

Po około 30 minutach gruntownego sprawdzania piętra po piętrze, mieszkania po mieszkaniu, przeczesania piwnic i parkingu podziemnego pojawił się dowódca jednostki, i uroczyście oświadczył, iż zagrożenia nie ma, pożaru nie wykryto, sprawców nie odnaleziono, zalecając przy tym monitorowanie oraz baczną obserwację otoczenia na wypadek powtórnego pojawienia się dymu. Strażacka ekipa rozpłynęła się w powietrzu, sąsiedzi powoli powracali do swoich zajęć, a ja z nieukrywaną niechęcią usiadłam na łóżku i otworzyłam podręcznik do bejbów. 

Pożar pożarem, lecz egzamin sam się nie zda! ;D



10 komentarzy:

  1. Prawdziwa z Ciebie Medyczka - z nosem w książce nawet w stanie zagrożenia zdrowia lub życia ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taak priorytety są bardzo wazne, dajmy na to czytanie o pożarze zamiast ciśnięcie do koła z diaglabów. ^^

    pHi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, iż ewentualne postępowanie w czasie teoretycznego pożaru bardziej Ci się przyda ;p

      Usuń
  3. "wszystko ma swoje priorytety", włącznie z pedami :D

    co z tymi mundurami jest, że one działają tak...ahh, i tak wszyscy wiedzą jak :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mundury są idealnym obiektem skrywanych westchnień ;D

      Usuń
  4. Na mnie o dziwo strażacy ani policjanci nie działają, nie wiem czemu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo Em. Ty to jesteś jedyna i niepowtarzalna w swoim rodzaju! nawet bladym świtem uwielbiasz wstawać ;D

      Usuń
  5. Moja szkoła podstawowa (chodziłam jeszcze do 8-klasowej) mieściła się blisko jednostki wojskowej (już nieistniejącej). Ileż tam nastolatek wyczekiwało na długich przerwach! Ja też, a co! Tyle fanek, co nasi żołnierze z sąsiedztwa, to chyba nikt z wojskowych nie miał ;)

    OdpowiedzUsuń