Miasteczko, w którym przebywałam jest dość popularne wśród zagranicznych turystów. Na każdym kroku można było usłyszeć mix najróżniejszych obcych słów, a widok nie-białego koloru skóry i jednolitych par wcale nie wywoływał taniej sensacji czym byłam naprawdę mile zaskoczona. Czuć było, że kurorcik z niegdyś zaściankowego zrobił się lekko europejski. A to cieszy.
Tak się złożyło, że musiałam się wybrać na wycieczkę do miejscowej apteki. Stanęłam grzecznie w kolejce i chciałam zatonąć w rozmyślaniach, ale nie było mi to pisane. Przed moimi oczami rozgrywała się międzynarodowa scenka.