when there's no freaking cardiac output!

sobota, 25 lutego 2012

wizytacja

Ministerstwo leci z lekarzami w kulki. To wiadomo było już od dawna. A to chodzi o zarobki, a to o vat, innym razem o ustawę refundacyjną i wzory recept, i zabawa trwa w najlepsze. Oni sobie - doktorzy sobie. Ale jakim złośliwcem trzeba być by mówić, że chce się aktywnie kreować kierunek rozwoju zapotrzebowania na specjalizację przyznając ich śmiesznie mało (całe 444 na kraj!). Z jednej strony niby specjalistów jest niewielu, ale z drugiej nie dają nam się kształcić. Ma-sa-kra! Jak tak dalej pójdzie, to znów zacznę myśleć o wyjeździe...

Koniec tygodnia bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. W myśl zasady "nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry" przyjechał do mnie domek (tzn rodzinka;)! Bez zapowiedzi, za to z niesamowitą dawką dobrej energii. Cieszyłam się jak mała dziewczynka! I na samo wspomnienie na mojej twarzy pojawia się uśmiech od ucha do ucha!

wtorek, 21 lutego 2012

kulturalnie

Właśnie wróciłam z kina. Ze znajomymi postanowiliśmy wybrać się na "Sponsoring". Tematyka zdaje się być oklepana i monotonna, aczkolwiek chyba jak najbardziej na czasie. W końcu jest popyt, to i podaż zawsze się znajdzie. Sam film zbiera dość dobre recenzje zarówno w kraju jak i poza jego granicami; dlaczego by nie zobaczyć go w takim wypadku na dużym ekranie?
Zaskoczyła mnie trochę jego konwencja. Jest to w zasadzie historia opowiadana oczami dziennikarki, która dostała zlecenie napisania artykułu o "pracujących studentkach". Z tym, że wg mnie więcej jest tu o niej i jej emocjach, niż o samych dziewczynach i tym, co przeżywają. W każdym bądź razie, na pewno nie można powiedzieć, iż reżyser (Małgośka Szumowska) w jakikolwiek sposób narzuca nam swoje zdanie i punkt postrzegania samego zjawiska jakim jest sponsoring. Widz może sobie wyrobić własną opinię na ten temat i zdecydować czy potępić, czy może wręcz przeciwnie - współczuć bohaterom. I kto tu jest tym "złym": sprzedające się studentki czy może znudzeni mężczyźni?

sobota, 18 lutego 2012

spaaać!

Po raz kolejny doszłam do wniosku, iż początek semestru potrafi mnie wykończyć fizycznie. I to bynajmniej nie z uwagi na niesamowitą ilość zajęć tudzież zaliczeń, tylko dlatego, że od nowa trzeba się przyzwyczajać do porannego wstawania, co wcale nie jest taką łatwą rzeczą...
Szaleństwa ostatkowe zaczęłam już w czwartek urodzinami znajomej. Oczywiście bez pączków się nie obyło. Wybawiłam się za wszystkie czasy, pogibałam na boki i bardzo miło spędziłam czas. Nie sądziłam nawet, że ludzie, z którymi na uczelni mam mało wspólnego, na gruncie prywatnym zmieniają się nie do poznania. Jak to dobrze, że życie potrafi zaskakiwać w najmniej spodziewanym momencie!

wtorek, 14 lutego 2012

nosek, uszka i gardełko

Laryngologiem to ja nie zostanę. Już po pierwszych zajęciach stwierdziłam, że to zupełnie nie moja bajka. Zaglądanie do nosa, szukanie błony bębenkowej i manewrowanie uchem we wszystkich możliwych kierunkach, gdyż ten poprawny nie dawał pożądanych rezultatów, zapuszczanie lusterka niemalże jak wędki do gardła by oglądnąć krtań i wiele innych rzeczy nie wywołały we mnie euforii, a wręcz przeciwnie - lekką konsternację. Także kolejna specka została skreślona z listy potencjalnego przyszłego wyboru.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Na dobry początek!

Zabrzmi to pewnie banalnie, może nawet zbyt banalnie, aczkolwiek - jak ten czas szybko leci. Mam wrażenie, że całkiem niedawno zaczynałam studia, z przerażeniem w oczach czekałam na kolejne ćwiczenia z anatomii, z bijącym sercem szłam na pierwszy w życiu egzamin, potem następny i kolejny... I tak już przez dziewięć semestrów. Przede mną jeszcze/aż półtora roku i jedna wielka niewiadoma. Co dalej? Nie mam bladego pojęcia. Rzeczywistość zmienia się jak w kalejdoskopie. Wiem jedno, gdybym miała określić swoje życie - słowo przygoda byłoby wprost idealne!