Wracam z pracy. Stoję na światłach. Godziny szczytu, korki, ruch jak zawsze. Wiadomo. Pogoda idealna jak na styczeń, bezchmurne niebo, widoczność dobra, bezwietrznie, przyczepność ok. W radiu leci you're never fully dressed, co potęguje mój dobry nastrój. Popołudnie jak każde inne.
Sygnalizacja ulega zmianie, czerwone zamienia się na zielone. Nitka samochodów powoli rusza. Ruszam i ja. Nagle kierowca przede mną gwałtownie hamuje. Ja również. Lecz mimo to czuję uderzenie i zatrzaskujące się pasy bezpieczeństwa. Patrzę w przód, czysto. Patrzę w górne lusterko i widzę kobietę wymachującą rękami w nieskoordynowany sposób. Włączyłam awaryjne, zaciągnęłam ręczny, wyłączyłam silnik, wyszłam z auta by sprawdzić i oszacować ewentualne straty.
Nie zdążyłam nawet się odezwać do owej pani, ponieważ ona uczyniła to pierwsza znacząco podnosząc przy tym głos
baba: dlaczego pani hamuje?! jakim prawem?! mnie się spieszy!
ja: nie hamowałabym bez powodu proszę pani
baba: pani sobie kpi! jak tak można?! zablokowała pani cały pas ruchu!
Ja oglądam zderzak i szukam śladów zarysowań by wiedzieć czy w ogóle jest sens zgłaszać szkodę.
baba: pani ledwo od ziemi wyrasta! pani się dopiero uczy!
Myślę sobie o nie lalka, nie będziesz na mnie krzyczeć, bo to nie ja popełniłam błąd to raz. Dwa argument wzrostowy, mimo że prawdziwy i za który w normalnych okolicznościach w życiu bym się nie obraziła zapewne miał mnie sprowokować albo pozbawić pewności siebie. Jednak nie ze mną te numery Brunner, gdyż w sytuacjach stresowych potrafię być opanowana jak w żadnych innych okolicznościach. A trzy mogłabyś chociaż przeprosić i okazać skruchę, a nie wyskakiwać z gębą, więc ci nie popuszczę.
Wyciągnęłam telefon, cyknęłam zdjęcie i używając tonu jakim przemawiam do niektórych niezdyscyplinowanych pacjentów powiedziałam tak:
zrobiłam zdjęcie pani tablic by pani nie uciekła z miejsca zdarzenia, skrzyżowanie jest całodobowo monitorowane, ja w tym momencie wzywam policję, proszę zjechać na pobocze
po czym spokojnie wsiadłam do auta i sturlałam się do zatoczki. Mina tej kobiety była bezcenna. Przez moment stała tam wmurowana w asfalt, lecz posłusznie wykonała moje polecenie.
Po przyjeździe policji pani nadal bezczelnie próbowała zrzucić winę na mnie, lecz bezskutecznie. Dostała dwie stówki mandatu i 6 punktów karnych. Takiej furii jak u niej w oczach w tamtym momencie już dawno nie widziałam. No, ale cóż. Sama zaczęła.
A ja sie musze uczyc do LEKu!!! I strasznie mi sie nie chce! Niestety mam za slaby wynik z wrzesnia, by sobie darowac nauke, ale nawet z ta swiadomoscia potwornie mi sie nie chce... Co robic? Staz jest super, ale kurcze ta nauka potem, gdy sie wraca do domu...
OdpowiedzUsuńhaha niezła z Ciebie zawodniczka ^^ :D Kobieta mało nie wyszła z siebie no :P
OdpowiedzUsuńGood job!!!!! :) moje ulubione programy to "Stop drogówka" i "Uwaga pirat" - pełno jest takich akcji z ludźmi.. :)
OdpowiedzUsuńgdy baboch o niewzroście Twym wykrzykiwał , trzeba było takoż wykrzyknąć: i do tego jestem krwistym skalpelem !
OdpowiedzUsuńwieczorowo - Dośka
Sama się prosiła o taki finał. Gratuluję opanowania. Mi pewnie nie przyszłoby do głowy ze skrzyżowanie jest monitorowane...
OdpowiedzUsuńWspaniała robota! :D Idiotów nie sieją, sami się rodzą. ;)
OdpowiedzUsuńfajny blogasek , zostawiam komcia i zapraszam na swój blogasek - Gryzmolińcia vel Dosieńka
OdpowiedzUsuńech, szkoda że większość ludzi nie potrafi przyznać się do błędu.
OdpowiedzUsuńhahahaha super ją załatwiłaś, jestem z Ciebie dumna :D
OdpowiedzUsuń