when there's no freaking cardiac output!

poniedziałek, 10 listopada 2014

doradca zawodowy

Zgodnie z poleceniem pani w PUPie udałam się na obowiązkową wizytę u doradcy zawodowego. Gdybym była normalnym ludziem, to pewnie takie spotkanie mogłoby mi pomóc w poszukiwaniu odpowiedniej pracy i dało wgląd w rynek oraz oferty. Ale, że wiadomo nie od dziś, iż medycy mają nierówno pod sufitem, to rozmowa z poprzednią urzędniczką na ten temat wyglądała mniej więcej tak:

urzędniczka: tu ma pani termin, trzeba pójść i wziąć podpis, i wyznaczyć termin kolejnej wizyty
ja: muszę?
urzędniczka: spotkanie z doradcą jest obowiązkową procedurą
ja: i niby w czym mi ten doradca będzie doradzać?
urzędniczka: (lekko podniesionym głosem) jak to w czym?
ja: znajdziecie mi pracę?
urzędniczka: nie! (jej poziom zdenerwowania wzrósł gwałtownie)
ja: no to po co mam tam iść?
urzędniczka: (teraz tonacja przypominała ryczący sopran) po pod-pis proszę pani!!!
ja: trzeba było tak od razu! zbierałam podpisy na studiach, więc teraz też mogę :D

No i grzecznie poszłam. Byłam przed 8:00 i znów kolejka na co najmniej dziesięć osób. Odstałam swoje (bo miejsc siedzących było tym razem jak na lekarstwo) i wywołana weszłam do sporego pokoju. Równocześnie ze mną na sąsiednich stanowiskach było dwóch innych współbezrobotnych. 

doradczyni: a dzień dobry! :)
ja: dzień dobry :) (zupełnie inaczej jest, gdy się spotka uśmiechniętego człowieka!)
doradczyni: poproszę dowód osobisty
...
doradczyni: aaaaa, pani z medycznej, yhm, mhm, już patrzymy co dalej
ja: a tu jeszcze mam karteczkę do podpisania przez panią :D
doradczyni: a tak, tak, co ja zrobię, gdy trzeba
ja: :)
doradczyni: no to tak, chce pani zrobić kurs na wózek widłowy? (poker_face)
ja: pani poważnie czy pani żartuje?
doradczyni: no to chce pani? bezpłatny jest
ja: eee
doradczyni: ha! uderzając ręką w biurko żartowałam! taki dowcip! :D 
ja: się pani udało! :D
doradczyni: no niech już pani zmyka, przecież wiadomo, że wy tylko po zasiłek, a potem rezydentura wasza :P
ja: dzięki :D wizytę ma pani gratis :P 

Podsumowując: nie taki doradca straszny jak go malują, a urzędnik urzędnika urzędnikiem :D

17 komentarzy:

  1. Można tak bez rejestracji iść do takiego "doradcy"? Może by mi doradził specjalizację:P W ostateczności wzięłabym ten kurs wózków widłowych, nigdy nie wiadomo kiedy się przyda;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie sytuacje zawsze poprawiają humor i przywracają mi wiarę w ludzi :) No cóż, zawsze mogłabyś zrobić ten kurs na wózek widłowy, bezpłatny, a kto wie jakie umiejętności się w przyszłości przydadzą:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takim kursie to wyciągnęłabyś ze dwa razy więcej niż na rezce! Nie ma co się śmiać - to żyła złota :D

      Usuń
    2. Nie śmiałabym się śmiać ;)

      Usuń
  3. Nie ma to jak miły i uśmiechnięty człowiek, od razu inaczej się rozmawia. :D
    Kurs na wózek widłowy? Jeszcze za darmo. Ja bym brała w ciemno. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja decyzja była nieprzemyślana i zbyt pochopna. Mogłam go wziąć :D

      Usuń
  4. ta biurokracja jest śmieszna, proponować kurs widłowy :P dobrze że to był żart. jesli mają dawać bezrobotnym lekarzom kursy, to angielskiego lub norweskiego

    OdpowiedzUsuń
  5. ZTRZY kawki, o, tu masz rację, na bezpłatny kursik z chęcią bym poszła ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogliby dorzucić do takiego kursu kawę i ciasteczka gratis! :D

      Usuń
    2. Byłam na szkoleniu z naszej OIL i była kawa i ciasteczka!

      Usuń
    3. U nas ciasteczka były i kawa też, ale tylko na szkoleniu z krwi :D Chcieli nas przekupić byśmy tam do roboty przyszli :P

      Usuń
  6. Rany koguta, to tacy ubawieni urzędnicy istnieją?
    Hmm...
    A masz pewność, że nie był to ktoś, kto zjadł chwilę wcześniej rogale z "niewłaściwym" makiem?
    Bo taki uchachany urzędas to aż niemożliwa niemożliwość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o tym nie pomyślałam! Wszak te drożdżówki ponoć nadal w sprzedaży są, a ona miała kawkę przed sobą, a do kawki to wiadomo, że coś słodkiego się należy, więc wysoce prawdopodobne, że masz rację :D

      Usuń
  7. Kursem na wózek widłowy w życiu bym nie pogardził, a nóż się kiedyś przyda- robotami zastąpią nas czy cuś.
    A tak poważniej to dla fun'u pojeżdżenia sobie bym zrobił :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe jaką minę by miała jakbyś powiedziała, że chcesz ten kurs hahaha :D A gdzie w ogóle moja lala? Ooo Tyyy...

    PS. Byłaś na poczcie?

    OdpowiedzUsuń