when there's no freaking cardiac output!

sobota, 1 listopada 2014

jestem, jestem

Dobra, już się ogarniam. Nie było mnie tu tak długo, że samo usuwanie spamu z blogowej skrzynki zajęło mi ponad 10 minut... Na zaległe maile odpowiem w perspektywie nadchodzącego tygodnia, obiecuję.

A to wszystko dlatego, że ostatni miesiąc to czas niesamowicie intensywnych rozkmin wszelakich oraz wybierania najlepszej z dostępnych ścieżek życiowych. No i musiałam odpocząć psychicznie od tego zgiełku i stresu, od niekończących się pytań "i co w końcu wybrałaś?", "kim zostaniesz?", "a dlaczego tak? przecież rok temu mówiłaś o czymś zupełnie innym?!", "jesteś pewna?", "ahaaa... to nie mogłaś iść na coś lepszego?". Wierzcie lub nie, ale jest to męczące i z każdym kolejnym tego typu pytaniem odechciewało mi się wyjaśniania zawiłości systemowych i bycia miłym rozmówcą. Potrzebowałam nabrać zdrowego dystansu, odciąć się od rzeczywistości, pobyć sama ze sobą. Rozumiecie, nie? Teraz jest mi już o wiele lepiej i czuję, że znów jestem tą wesołą i radosną osobą co wcześniej. Wracam do żywych! 

LEK napisałam identycznie jak ostatnio. Fakt, że nie potrzebowałam rozbijać puli punktów, bo ani kardiologia i radiologia, ani derma tudzież oko nie były w kręgu moich zainteresowań. Lecz niesmak pozostał, ponieważ wydawało mi się, iż byłam do niego naprawdę świetnie przygotowana. Z namaszczeniem wpatrywałam się w ogłoszoną listę rezydentur i rozmieszczeniem miejsc szkoleniowych. Analizowałam i analizowałam, a od tego analizowania bolała mnie tylko głowa. Co się najeździłam po szpitalach to moje. Co się nasłuchałam to moje:

- tak, ależ oczywiście, że może pani ubiegać się o miejsce u nas
- wisi mi to kto tu przyjdzie, decyduje kolejność na liście
- no wie pani... ja to bym wolał mężczyznę, bo rezydentki mi w ciążę zachodzą, pani rozumie
- miejsce jest, ale już jest komuś obiecane
- miejsce? jakie miejsce? u mnie jest miejsce? ja tego nie ogarniam, ale skoro w urzędzie tak mówią... 

Zrezygnowałam z anestezji, mimo że nadal po właściwej stronie parawanu czułam się jak ryba w wodzie. Jednak rozsądek mówił mi, żebym nie szła tą drogą. Pediatrię też odpuściłam ku wielkiemu zdziwieniu otoczenia. Miałam wrażenie, że bejbologia przykleiła się do mnie jak taka łatka, bo idąc na studia szłam z nastawieniem zajmowania się dzieciaczkami i tak już zostało, zaszufladkowałam się na własne życzenie. Rodzinną skreśliłam dlatego, że nie wyobrażam sobie ograniczenia samej siebie do pojemności gabinetu. Zgadzam się z tym, że ta specka daje swobodę w decyzyjności, że jest szybka i idealna dla kobiety, ale mnie potrzeba przestrzeni i szerokiej możliwości rozwoju, a gabinet ma być tylko dodatkiem.

Moja specka marzeń, której otworzyć się nie dało odpadła sama przez się. Choć w jednym ze szpitali zaproponowano mi wolontariat, mimo że nawet szkoleniówki tam nie ma i nie wiadomo czy będzie w perspektywie roku. Kpina! Ja jestem bardzo spokojną osobą. Serio. Wybitnie trudno mnie wyprowadzić z równowagi. Jak do tej pory udało się to nielicznym osobom. Lecz gdy usłyszałam słowo na wu, które oznacza dymanie za darmochę i pracę poniżej jakiejkolwiek krytyki, to roześmiałam im się w twarz. Autentycznie. Wyobraźcie sobie ich zdziwienie, gdy pewnym siebie głosem powiedziałam, że "państwo chyba żartują! nawet prostytutka otrzymuje za swoją pracę wynagrodzenie!".  Także tego... 

Koniec końców wybrałam internę. Królową medycyny. Będę musiała mieć łeb jak sklep i anielską cierpliwość do historyjek o wnuczkach, i życiu w głębokiej komunie, ale myślę, że jestem w stanie to osiągnąć. Na moją decyzję wpłynął też fakt, iż znalazłam oddział, na którym przyjęto mnie z otwartymi ramionami i zaproponowano godne warunki pracy. Co prawda na dzień dzisiejszy nie wykluczam zmiany specki w perspektywie czasu (chyba, że rząd przyklepie ustawę okołobudżetową...), jednak jestem naprawdę pozytywnie nastawiona. I czuję, że wybrałam dobrze. W końcu odzyskałam spokój. :)

16 komentarzy:

  1. Wybór ciekawy,przyznam,że zastanawiałam się co wybierzesz i jawiło się to jako wielka niewiadoma. Nie wiedzieć czemu,biorąc pod uwagę fakt,że jedynie czytam Twojego bloga,bejbologia jakoś mi do Ciebie nie pasowała. Mam nadzieję,że będziesz zadowolona ze specki,a jeśli nie,to że uda Ci się jakoś wkręcić do Twojej wymarzonej,nie na wolontariacie-co dodam jest kpiną po prostu. Pozdrawiam!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że bardzo mi ulżyło, gdy znalazłam alternatywę na przyszłość dla siebie. Życie w niewiedzy i zawieszeniu nie jest fajne ;)

      Usuń
    2. Potwierdzam,zawieszenie i niepewność to dwa stany, które potrafią najpiękniejsze chwile przemienić w koszmar. Moja alternatywa na życie jak na razie rozwija się i ma się dobrze,a z każdym dniem bardziej się do niej przekonuje,i przestaje być tylko alternatywą:) w każdym razie,mocno trzymam za Ciebie kciuki, tak ogólnie;)

      Usuń
  2. Jak tak czytałem listę wykluczeń to się bałem że tam na końcu zostanie już tylko patomorfa

    Interna, królowa i matka medycyny, ja aktualnie już nie wiem kim chce być, ale wciąż bliżej mi do garażowego DIY czy innego rzemieślnictwa niż do interny :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsca na rzemieślnictwo są i będą - nie musisz się martwić o przyszłość :) Gdybym była facetem wybrałabym właśnie młotek i śrubki :P

      Usuń
  3. teraz możesz przebierać w endorynach, gastro, nefro: chyba że wzięłaś po prostu internę. Po tych reformach szczegółowe stają się teraz ogólne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się tam nie znam. Ostatnio to nawet miałam się wykłócać z pewnym tłumaczem, który uparł się, by w jakiejś książce "pisać" o "podiatrze". Skoro nawet nie wiem, kto to "podiatra", to co ja będę pisać o "speckach". Tym bardziej, że ja z zawodu jestem "sfir" (czyt. świr; od skrótu nazwy mojego zawodu).

    Ja tylko jedno chciałam: najważniejsze, że odzyskałaś spokój. No!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A podiatra to czasem nie jest od stóp? :P Taki stopolog? :D

      Usuń
  5. Przynajmniej już to masz za sobą. Możesz odetchnąć. Przyszłość przed Tobą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, przyszłość się szeroko otwiera i w końcu trzeba dorosnąć ;)

      Usuń
  6. Hej ! Super blog :)
    Serio jest tak ciężko z tymi rezydenturami? I jest taki problem dostać się na tą swoją wymarzoną ?
    Ja np myślałam o medycynie sądowej albo genetyka ? Wgl są z nich ogłszane rezydentury?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem jest. Spory. Teraz ministerstwo wciska po cichu zmianę ustawy o rezydentach i ma w doopie czyjekolwiek zdanie, także będzie jeszcze gorzej niż obecnie. Co do sądówki czy genetyki to się nie orientuje dokładnie, ale coś czuję, iż są to specki przyznawane w systemie 0-1, czyli gdzieś w kraju może znajdziesz jakieś pojedyncze miejsce ;>

      Usuń