Przyjmuję nowego pacjenta. Mężczyzna 65+. Na oko wydaje się być w pełni władz umysłowych i takie tam. W końcu to nie psychiatria, więc z głową problemów nie przewiduję. O! Pogotowie go przywiozło na ostro, więc trzeba gościa ogarnąć od podstaw - pomyślałam przeglądając papiery. Wzięłam swoje podstawowe narzędzie pracy*, kliknęłam i przyłożyłam do papieru. No to zaczynamy!
Na sali obecna jest żona, pacjent wyraził zgodę, nie widzę potrzeby by ją wyprosić. Zaczynam zbierać wywiad. Pytania kieruję do chorego pana jednak na każde odpowiada mi kobiecy głos. O cokolwiek bym nie spytała odpowiedź uzyskuję od żony. Pan jest w stanie jedynie otworzyć usta i je zamknąć niczym ryba wyciągnięta z wody i ruszająca pyszczkiem. Żona ma zdecydowanie lepszy refleks i szybciej wydobywa z siebie dźwięki, czemu w sumie nie powinnam się dziwić, bo paplanina na wyścigi to domena kobiet.
W pewnym momencie miałam jednak dość. Się zirytowałam w granicach dopuszczalnej normy, która w towarzystwie pacjentów i ich rodzin przejawia się lekko przymrużonymi oczami, cynicznym spojrzeniem, przyjęciem bojowej postawy oraz totalnym zdystansowaniem.
ja: czy zauważył pan w ostatnim czasie zmianę zabarwienia moczu?
pani: nie!
pan: ...
ja: a jakim cudem może to pani wiedzieć???
pani: bom kazała mu sikać do wiaderka! przy mnie pani doktór!
pani: bom kazała mu sikać do wiaderka! przy mnie pani doktór!
ja: ...
wdech, wydech, jezioro, tafla, mnisi, zen... wdech, wydech
ja: a czy stolec zmienił kolor?
pan: ...
pani: tak!
ja: ta-ak?
pan: ...
pani: krwi jest dużo! czerwonej! bo ja mu kazałam przy mnie...
ja: dość! nie chce znać szczegółów!
*długopis jakby ktoś miał wątpliwości
jeeejku! masakra;P a nie mogłaś pani dyplomatycznie powiedzieć, żeby się zamknęła?
OdpowiedzUsuńW tym rzecz, że do pani nie docierało nic poza moimi pytaniami :D Ani upomnienia, ani prośby, ani groźby - nic :D
UsuńBiedny pan :D
OdpowiedzUsuńChyba chciałaś powiedzieć biedna ja, że sobie to wszystko mimowolnie wyobraziłam :D
UsuńFaceci tacy sa ;D
OdpowiedzUsuńTo nie są faceci tylko ich poślubna imitacja :P
UsuńBiedaczek! Gratuluję zachowania cierpliwości! :D
OdpowiedzUsuńCierpliwość w tym zawodzie to szczere złoto! :D
Usuń;o
OdpowiedzUsuńWspółczuję serdecznie temu pacjentowi żony-choleryczki !
OdpowiedzUsuńJa myślę, że gość zaadaptowany już był :P
UsuńTrafiłam na bloga przypadkowo i jednym tchem przeczytałam od deski do deski. Świetnie piszesz i blog sam w sobie również jest świetny. Na pewno będę zaglądała częściej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :-)
Czytaj do woli! :D
UsuńI ... dzięki :)
Przy takich pacjentach, jak pytam o leki i pacjent jest z żoną, to od razu można zadać pytanie żonie jakie pigułki bierze mąż :P
OdpowiedzUsuńMnie to okropnie irytuje :D Jak byłam dzieckiem to na pytanie pediatry co mnie boli zawsze za mnie odpowiadała mamusia, co doprowadzało mnie do szału :D
Usuńwiesz, ale starsi panowie są niezorientowani co do leków, może nawet nie zwracał uwagi na kolor moczu,albo nie potrafił go opisać.
OdpowiedzUsuńPani nie jest bez winy, ale będę jej bronić. co by było gdyby pacjent sam nie podał objawów ani zażywanych leków?
Tu ewidentnie pan nie miał siły przebicia. No co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Usuń