when there's no freaking cardiac output!

środa, 30 lipca 2014

żona

Przyjmuję nowego pacjenta. Mężczyzna 65+. Na oko wydaje się być w pełni władz umysłowych i takie tam. W końcu to nie psychiatria, więc z głową problemów nie przewiduję. O! Pogotowie go przywiozło na ostro, więc trzeba gościa ogarnąć od podstaw - pomyślałam przeglądając papiery. Wzięłam swoje podstawowe narzędzie pracy*, kliknęłam i przyłożyłam do papieru. No to zaczynamy!

Na sali obecna jest żona, pacjent wyraził zgodę, nie widzę potrzeby by ją wyprosić. Zaczynam zbierać wywiad. Pytania kieruję do chorego pana jednak na każde odpowiada mi kobiecy głos. O cokolwiek bym nie spytała odpowiedź uzyskuję od żony. Pan jest w stanie jedynie otworzyć usta i je zamknąć niczym ryba wyciągnięta z wody i ruszająca pyszczkiem. Żona ma zdecydowanie lepszy refleks i szybciej wydobywa z siebie dźwięki, czemu w sumie nie powinnam się dziwić, bo paplanina na wyścigi to domena kobiet. 

W pewnym momencie miałam jednak dość. Się zirytowałam w granicach dopuszczalnej normy, która w towarzystwie pacjentów i ich rodzin przejawia się lekko przymrużonymi oczami, cynicznym spojrzeniem, przyjęciem bojowej postawy oraz totalnym zdystansowaniem.

ja: czy zauważył pan w ostatnim czasie zmianę zabarwienia moczu?
pani: nie!
pan: ...
ja: a jakim cudem może to pani wiedzieć???
pani: bom kazała mu sikać do wiaderka! przy mnie pani doktór!
ja: ...

wdech, wydech, jezioro, tafla, mnisi, zen... wdech, wydech

ja: a czy stolec zmienił kolor?
pan: ...
pani: tak!
ja: ta-ak?
pan: ...
pani: krwi jest dużo! czerwonej! bo ja mu kazałam przy mnie...
ja: dość! nie chce znać szczegółów!


Z dalszej części wywiadu zrezygnowałam, bo zawładnęło mną poczucie beznadziejności i zwątpienia w męski gatunek człowieka. No bo jak można aż tak dać sobie wejść na głowę? No jak? Niech mi to ktoś łopatologicznie wytłumaczy, bo nie ogarniam!

*długopis jakby ktoś miał wątpliwości

17 komentarzy:

  1. jeeejku! masakra;P a nie mogłaś pani dyplomatycznie powiedzieć, żeby się zamknęła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym rzecz, że do pani nie docierało nic poza moimi pytaniami :D Ani upomnienia, ani prośby, ani groźby - nic :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Chyba chciałaś powiedzieć biedna ja, że sobie to wszystko mimowolnie wyobraziłam :D

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. To nie są faceci tylko ich poślubna imitacja :P

      Usuń
  4. Biedaczek! Gratuluję zachowania cierpliwości! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwość w tym zawodzie to szczere złoto! :D

      Usuń
  5. Współczuję serdecznie temu pacjentowi żony-choleryczki !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że gość zaadaptowany już był :P

      Usuń
  6. Trafiłam na bloga przypadkowo i jednym tchem przeczytałam od deski do deski. Świetnie piszesz i blog sam w sobie również jest świetny. Na pewno będę zaglądała częściej.

    Pozdrawiam! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przy takich pacjentach, jak pytam o leki i pacjent jest z żoną, to od razu można zadać pytanie żonie jakie pigułki bierze mąż :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to okropnie irytuje :D Jak byłam dzieckiem to na pytanie pediatry co mnie boli zawsze za mnie odpowiadała mamusia, co doprowadzało mnie do szału :D

      Usuń
  8. wiesz, ale starsi panowie są niezorientowani co do leków, może nawet nie zwracał uwagi na kolor moczu,albo nie potrafił go opisać.
    Pani nie jest bez winy, ale będę jej bronić. co by było gdyby pacjent sam nie podał objawów ani zażywanych leków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu ewidentnie pan nie miał siły przebicia. No co zrobisz? Nic nie zrobisz.

      Usuń