Poranna wizyta. Wchodzę do swojej sali i czuję, że fajkami wali na kilometr albo nawet dwa.
ja: znów pan palił!
pacjent: tak zero skruchy
ja: i doskonale pan wie, że to tylko pogarsza pański stan!
pacjent: tak, każdy kolejny papieros to gwóźdź do trumny
ja: tyle razy mi pan obiecywał, że już więcej nie będzie...
pacjent: pani doktor, ja i tak umrę, czy w domu, czy w szpitalu - co za różnica!
ja: jak pan tak może! w żadnym szpitalu! zepsuje mi pan prywatne statystyki zgonów i nabruździ w CV!
pacjent: a to w takim razie przepraszam najmocniej! postaram się dożyć do wypisu ^^
ja: :D
PS. Z tego miejsca pragnę pozdrowić Przybysza z odległej krainy, który zawitał w moich skromnych stronach. Dobrze było Cię w końcu zobaczyć i odbyć przyjemną, aczkolwiek krótką przejażdżkę. :)
O co chodzi z Przybyszem?
OdpowiedzUsuńA Pan kochany... ;)
Przybysz daleki, z innego kraju, z innej bajki, z równoległej rzeczywistości :D
UsuńPozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńAle dłuższą wycieczkę nie wiem czy byś z nami zniosła:P
Zastosowanie znalazłaby tu technika małych kroczków :D Najpierw króciutko, potem krótko, następnie z każdym kolejnym spotkaniem coraz dłużej i ... sukces towarzyski murowany :P
Usuńale jaki przybysz? ;D
OdpowiedzUsuńŚwiatowy przybysz z Zachodu :D
Usuń