Przywołałam do porządku pielęgniarkę z wieloletnim stażem pracy. Racja była po mojej stronie i musiałam w końcu zainterweniować. Jakiś czas temu temu ta sama kobieta rozwaliła mi badania, które zleciłam rano po obchodzie, a które były kluczowe dla konkretnej diagnozy i dalszego leczenia pacjenta. Wtedy albo mnie nie słuchała, albo miała chwilowe zaćmienie. Tłumaczyła się aaa bo pani doktor sama nie wiem jak to się stało. Porozmawiałam, wyjaśniłam, zostałam przeproszona, bo nie podkablowałam tego kierownikowi oddziału, sprawa została zakończona.
Dziś natomiast pani zlekceważyła moje ustalenia i postanowiła działać na własną rękę. Do pewnego czasu byłam nieświadoma. Zorientowałam się dopiero, gdy zastałam swojego pacjenta nadal oczekującego na badanie, które umówiłam grzecznościowo z zabiegowcem. Wpadłam do dyżurki pielęgniarek i poprosiłam o wyjaśnienia. Pani pewnym siebie głosem powiedziała, że dzwoniła do koleżanki z oddziału wykonującego to badanie i pacjent nie figurował na liście, więc dziś badanie się nie odbędzie. Wkurzyłam się, bo wcześniej dwa razy informowałam tę panią o tym, że zabieg jest ustalony po linii koleżeńskiej, czyli poza listą. Nawet jej to na kartce papieru napisałam by pamiętała. Wniosek był jeden - widocznie musiała mnie doszczętnie i na całej linii olać.
Wspięłam się na wyżyny swojego zen by nie wybuchnąć, gdyż poziom mojej irytacji osiągnął poziom krytyczny. Jak na siebie byłam baaardzo kulturalna. Naprawdę. Szanuję starszych i doceniam ich wkład, serio. Ich doświadczenie jest nieocenione. Ale! W sytuacji, gdy dane zachowanie rzutuje bezpośrednio na stan moich pacjentów i się powtarza oraz na to czy obrywa mi się od przełożonych, bo nie wykonuje swoich obowiązków, czy też nie - potrafię zainterweniować. Więc się postawiłam. Wydałam polecenie służbowe. Konkretne, proste i zrozumiałe. Nie było dyskusji. Za to foch i chłodne traktowanie mnie z jej strony trwało do końca dnia. No nic. Przeżyję. Jak trzeba, to trzeba i nie ma się co cykać. Taki morał na dzisiejszy wieczór.
Nie ma co.... wiek akurat tutaj nie ma nic do rzeczy... Jak jej się praca nie podoba to się może zwolnić.. a skoro do jej obowiązków należy wykonywanie tego o co poprosisz, to powinno to być bez dyskusji. ;)
OdpowiedzUsuńtu chodzi bardziej o pozycję w stadzie :P
Usuńewidentnie myśli, że jak jest dłużej w zawodzie to może więcej. Doświadczenie ma na pewno, no ale bez przesady :p
OdpowiedzUsuńdoświadczenie ma - prawda, ale w swojej konkretnej działce; niektórzy mają kompleksy odnośnie wykształcenia, mimo że totalnie mieć ich nie powinni i stąd komunikacyjne problemy :/
Usuńa co to miał być za zabieg?
OdpowiedzUsuńD.
Biopsja.
UsuńChciala Cie potraktowac jak mloda sikse, ktora nic nie wie. Serio, po tym co zobaczylam na oddziale jednej z naszych uczelnianych klinik, gdzie moja ciocia miala "nieprzyjemnosc" lezec z przykroscia stwierdzic musze, ze najgorsze sa pielegniarki wlasnie tego typu. Brak szacunku do mlodszych kolezanek i do lekarzy u niech bylo na porzadku dziennym. Oj mozna by bylo napisac co najmniej kilka tomow na temat.
OdpowiedzUsuńU mnie na szczęście to naprawdę pojedyncze przypadki. Ze zdecydowaną większością współpracuje się jak równy z równym.
UsuńKazał pan, zrobił sam - znasz li to? ;)
OdpowiedzUsuńZnam! :) Jednak każdy ma swój zakres obowiązków, z którego jest rozliczany ;)
UsuńNajgorzej właśnie jest jak ludzie mają się za Bóg wie kogo, a potem pacjent cierpi .. Dobrze, że zauważyłaś te "NIEDOCIĄGNIĘCIA"!
OdpowiedzUsuńMam się ostatnio na baczności, bo próba sił wciąż trwa :)
UsuńAlbo lenistwo, albo jej przekonanie, że starsza wiekiem wie lepiej.
OdpowiedzUsuńTypowe w każdym zawodzie.
Niestety.
UsuńA moja profesorka od anatomii mówiła o pielęgniarkach: śpiące królewny :D
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest :D
Usuń