when there's no freaking cardiac output!

sobota, 25 stycznia 2020

pes

Nauka do PESu to walka z wiatrakami. Już dwa razy częściowo zmienili mi bibliografię, moja irytacja osiągnęła dość wysoki poziom. Bo co skończę listę podręczników to okazuje się, że muszę zaopatrywać się w nowe pozycje. Wrrr... Mimo tej niedogodności codziennie staram się w miarę możliwości brnąć dalej i dalej w imię wyższych celów, i dopisku na pieczątce. Mam mega wsparcie w najbliższej mi Osobie i chyba tylko dzięki Niemu jeszcze nie rzuciłam tym wszystkim w diabły. Na wadze kilka kg na plusie, ale wmawiam sobie, że od jutra zacznę ćwiczyć. Taaaa, jasne...

W moim małym szpitalu trwa wojna międzyoddziałowa. Ludzie na stanowiskach zachowują się jak banda przedszkolnych trolli na forach internetowych. Co jeden to lepszy. Jednym z pozytywów zbliżającego się PESu jest to, że mogę siedzieć w domu i się odciąć od aktualnie panującej przepychanki, a całość obserwować z tylnego siedzenia. Brakuje mi tylko popcornu i coli do dopełnienia obrazu. 



2 komentarze: