Mam nową ksywkę. Szefowa oficjalnie nazwała mnie przedszkolakiem, co radośnie przyjęło się wśród załogi. Mnie to cieszy, gdyż znaczy to ni mniej, ni więcej, że w robocie zostałam w pełni zaakceptowana. :)
Poniedziałek i wtorek: wiadomo, zgon za zgonem. Co się naklikałam w programie komputerowym by zakończyć historie to moje.
Środa. Zostałam obczajona chyba już przez cały szpital. Idąc korytarzem nie wzbudzam już aż takiej sensacji jak na początku. Aktualnie przekształciło się to w miłe dzień dobry. Wszyscy mnie znają z widzenia i się uśmiechają na mój widok, ja natomiast nadal mam problem z rozróżnianiem kto jest z jakiego oddziału i kiedy go poznałam. :P Cóż... może kiedyś się nauczę :)
Czwartek. Wypuściłam swojego pierwszego pacjenta, którego przyjmowałam w pierwszy dzień pracy. Prowadziłam go pod nadzorem szefowej słuchając jej uwag i rad, i mogę śmiało rzec, iż dałam radę. Nie ma co, wręczając mu wypis i recepty rozpierała mnie duma! Szefowa stwierdziła, iż awansowałam do grupy lekarskich przedszkolnych starszaków. :)
Piątek. Kolejny zadowolony pacjent poszedł na chatę. Ledwo co zdążyłam z papierami, choć i tak zostałam dłużej niż powinnam. Stworzyłam 23 dekursusy, dwa wypisy, które zrobić musiałam i kolejne dwa, które przygotowałam na poniedziałek by ulżyć sobie w cierpieniu po weekendzie. Choć i tak czuję, że to będzie istny sajgon.
Poza tym zostałam oddziałowym specem od wpychania panom rurki tam, gdzie wpychać się rurek nie powinno. Teraz gdy trzeba kogoś zacewnikować zjawiam się ja. Mina jednego z młodszych panów leżących na oddziale, który zobaczył mnie jako swojego kata była nie do opisania. Zaskoczenie w połączeniu z przerażeniem, a do tego odrobina rozbawienia mimo wszystko. Skorzystałam ze stażowego doświadczenia by przy tej zacnej czynności nie patrzeć się swej ofierze w oczy i poszło gładko. A przynajmniej ja byłam zadowolona, pan raczej też, bo się nie skarżył. Ba! Nawet słówkiem się do mnie wtedy nie odezwał :P
Ja miałam jeden przypadek, który myślałam, że jest tylko fikcją literacją lub filmową, ale cóż - mnie (!) się przytrafił :D młody 19 - letni chłopak przy badaniu brzucha dostał wzwodu i mając nadzieję, że tego nie zauważyłam poderwał się i dalsze badanie było niemożliwe ;)
OdpowiedzUsuńI Ty, i on minę zapewne mieliście intrygującą :D
UsuńWidzę, że nieźle Ci idzie. Fajnie czyta się takie podsumowania tygodnia. :) Utwierdzam się w przekonaniu, że też bym tak chciała, w sensie dostać się na medycynę, a później na staż i wiadomo co dalej. :D
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą! :)))
UsuńJa mam nadzieję! :D
Usuńpierwszy pacjent i odszedł zdrowy! dobry start :-)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńpierwsze koty za płoty ^^
Bo sie pewnie bal odezwac, mialas nad nim wieksza wladze :-P
OdpowiedzUsuńDosłownie władzę miałam w swoich małych rękach :D
UsuńJak zwykle u Ciebie z humorem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tą dawkę uśmiechu :)
Służę na przyszłość :)
UsuńSkalpelku , ostrego skalpela i życzę wspaniałych świąt BOŻEGO NARODZENIA - Gryzmolinda
OdpowiedzUsuńNajserdeczniej dziękuję!
Usuńmacham świątecznie :*
Oby każdy kolejny tydzień był coraz lepszy! :)
OdpowiedzUsuńOby oby! :)
Usuń