when there's no freaking cardiac output!

wtorek, 9 grudnia 2014

jak szefowa rzekła tak i się stało

W piątek pierwszy, wczoraj drugi, a dziś trzeci. Zgodnie z oddziałową tradycją seria trójek się dopełniła. Teraz powinna nastąpić przerwa w odchodzeniu z tego świata. Zobaczymy na jak długo. Czas pokaże. 

8 komentarzy:

  1. Czy ja wiem, czy liczyć ich jako trójkę? Między takim odstepem czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna sala, trzy dni robocze pod rząd, taaaaak, zdecydowanie liczą się do wspólnej trójki.

      Usuń
  2. Coś w tym jest... i u mnie tak to działa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pytanie może się wydać lakoniczne albo głupie, ale - co czujesz w takich chwilach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy śmierć nadchodzi niespodziewanie i stan się załamuje, to nie ma czasu na myślenie o uczuciach, działam wtedy jak automat skupiając się na tym co podać, kiedy podać, czy strzelać, czy czekać, czy masować, czy wentylować.

      Natomiast gdy jest to spodziewany finał choroby, to czuję się dziwnie. Nie umiem jeszcze odpuszczać. Wiem, że już nic się nie da zrobić, ale mimo to chciałabym działać. Więc jestem wtedy niemym świadkiem zakończenia historii danego człowieka. Nie jest mi smutno, nie mam potem napadów płaczu, nie rozpamiętuje tego w domu, humor mi się nie psuje i nie muszę zażerać się czekoladą. Jednak nie jest mi to też obojętne. Wydaje mi się, że dla tych chorych najważniejsza jest obecność i poczucie, że nie są sami w tym ostatnim momencie, a ja im to staram się stwarzać na tyle na ile potrafię.

      Usuń
  4. Przykre to jest niestety, ale smierc w zawod medyka zawsze byla wpisana. Z nią się trzeba też liczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykre, ale nieuniknione. Czasami należy pozwolić ludziom godnie odejść, wśród bliskich, bez bólu, w spokoju i poczuciu intymności.

      Usuń