when there's no freaking cardiac output!

wtorek, 12 czerwca 2012

i sesja rozpoczęta

Interna królową nauk jest. Niby ogólnie wiadomo, ale przed rozpoczęciem egzaminu nie omieszkano nam tego raz jeszcze zaakcentować. Bo przecież to pierwszy egzamin z prawdziwej medycyny! Te wszystkie inne były nieważne, gdyż ten jest naj, koniec kropka, tak ma być. Ok, przeżyłam wstęp.
Otwieram kopertę z testem i zaczynam rozwiązywać. Na pierwszy rzut poszły białaczki. Nawet spoko, oprócz paru pytań wyjętych z leczenia trzeciego rzutu, którego nie czytałam, bo naiwnie myślałam, że pierwszy i ewentualnie drugi mi do szczęścia wystarczy. Potem była gastrologia. Zonk. Wpatrywałam się chwilkę w pytania i miałam w głowie tylko soczyste wtf?! Bo okazało się, że nie mam o tej dziedzinie najwyraźniej bladego pojęcia. No bo po co pytać o rzeczy istotne jak można zapytać o totalne testowe duperele, c'nie? Cóż zrobić - najwyżej gastrologiem nie zostanę i każdego z bólem brzucha będę wysyłać z dziką satysfakcją do specjalisty. Aż do znudzenia ;] Reszta poszła mi w miarę fajnie. Serducho, nereczki i stawy były w porządku. Katedry ułożyły przyjazne studentowi pytania - trzeba im to przyznać. Z ukochanych płucek zadowolona do końca nie jestem, bo mogło być lepiej... 
Ale :) Teraz i tak pozostało czekać tylko na wyniki... Może na fuksie przejdę do następnego levelu jakim jest egzamin praktyczny. Się zobaczy. 

4 komentarze:

  1. ja tych białaczek nigdy nie ogarniałem ... :/
    gastro to był chyba jedyny blok z interny na który się regularnie uczyłem - przynajmniej byłem w tej 1/4 co zaliczyła test za 1 razem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo gastro do nauki jest w miarę przyjemne ;)

      jeszcze raz wielkie gratulacje doktorze R! :)))

      Usuń
    2. wiesz gastro to jedna taka kupa :P

      Usuń
    3. świat zaparciem stoi! ;p

      Usuń