Chory doktor to zły doktor. Dopadła mnie grypa. A w zasadzie powaliła na kolana i zamknęła mnie w łóżku na kilka dni. Nie sądziłam, że aż tak da się mnie rozłożyć... a jednak.
Dopiero dziś jestem w stanie dłużej niż 10 minut skupić się na czymś innym poza gapieniem się w sufit. Zero apetytu (dieta idealna=dieta zero), zero chęci do życia, zero interakcji społecznych. Do tego jeszcze przypętało się zapalenie krtani i ta daaaam - aktualnie prezentuje głuchy bezgłos.
Mój Facet się na mnie sfochał i to dość mocno, gdyż zarządziłam kwarantannę i poprosiłam by trzymał się na dystans dla Jego własnego dobra, ale i tak nie uchroniłam go przed infekcją :( Poszedł do pracy i wrócił z gorączką. Rozumiem Jego kochające serduszko i chęć niesienia pomocy pod postacią chociażby szklanki wody czy głaskania po włosach, i naprawdę to doceniam, i jestem wdzięczna, że jest przy mnie i że Go mam <3 Ale jeśli miałam do wyboru nie narażać Go na szpitalno-przychodnianego syfowirusa i narażać Go wystawiając na dzień dobry jako cel na moje smarki to wybór w moim odczuciu był oczywisty. Im mniej osób miało ze mną kontakt tym lepiej. Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumie.
I jeśli ktokolwiek myśli, że będąc na zwolnieniu można nadrobić zaległości w nauce, czytaniu książek czy oglądaniu seriali - jest w duuuużym błędzie. Może gdy w końcu przestanę gorączkować uda mi się wziąć w garść i zrobię coś produktywnego. Na razie ograniczam się jednak do zażywania leków i przyjmowania płynów.
Kiedy ta zima się wreszcie skończy?! :(
chory doktor to mały pikuś , ale doktor kretyn to jest sztuka z mojej strony wytrwania w kontakcie z nim . Co prawda ostro zakończyłam spotkanie , ale co mi psychiki poturbował to moje. Po sprawdzeniu jegomościa okazało się że postawiłam trafną diagnozę co do jego umiejętności
OdpowiedzUsuń